W piątek, 18 czerwca w sali widowiskowej MDK odbyła się XLI sesja Rady Miejskiej. Najwięcej emocji wywołała sprawa wysypiska ziemi przy ulicy Zakątnej
Dyskusja na ten temat rozpoczęła się po sprawozdaniu burmistrza z działalności międzysesyjnej. Radny Andrzej Rożenek w emocjonalnej wypowiedzi zarzucił władzom gminy, że zrobiły wszystko, by skażona ziemia znalazła się w Opocznie. Jak powiedział, w pobliżu wysypiska zwierzęta gospodarskie nie piją wody ze studni, nie jedzą trawy. Pytał czy miasto zrobiło cokolwiek, by pomóc mieszkańcom tego terenu.
Na zarzuty odpowiadał burmistrz Jan Wieruszewski, który wyjaśniał jak doszło do wydania pozytywnej opinii w sprawie lokalizacji wysypiska w Opocznie. Na początku przedstawił sposób organizacji pracy w Urzędzie Miejskim. – Naczelnicy wydziałów odpowiadają za powierzone im zadania. Wiele decyzji, które podpisuje burmistrz, jest przygotowywanych przez wydziały. Jeśli sprawy są niestandardowe, rzadkie czy budzące wątpliwości, to zawsze proszę, by naczelnicy przychodzili na posiedzenia kierownictwa. W tym przypadku takich konsultacji nie było. Po prostu przyniesiono pismo do podpisu – powiedział. – Nie miałem absolutnie świadomości, że w Opocznie będzie zlokalizowane tego typu składowisko, co nie oznacza, że nie biorę odpowiedzialności za tę decyzję.
Burmistrz poinformował również o działaniach podjętych po pojawieniu się fetoru, o piśmie do Wojewódzkiego Inspektoratu Ochrony Środowiska, rozmowach z właścicielem terenu, czyli prezesem PRDM oraz „Hydrogeotechniką” – firmą zajmującą się przywozem ziemi. – Mogło być tak, że firma przywiozła odpady, które nie powinny się tu znaleźć. Wyniki badań WIOŚ pokażą czy tak się stało – dodał.
Do tablicy został wywołany naczelnik Wydziału Gospodarki Komunalnej, Mieszkaniowej i Ochrony Środowiska Stanisław Miązek, który odniósł się do kwestii dotyczących wydania pozytywnej opinii. – 28 grudnia 2008 roku „Hydrogeotechnika” z Kielc wystąpiła do Urzędu Marszałkowskiego w Łodzi o wydanie zezwolenia na prowadzenie działalności w zakresie odzysku odpadów niebezpiecznych – poinformował. – Chodziło głównie o ziemię zawierającą odpady ropopochodne. Proces odzysku polegał na usunięciu z gleby substancji ropopochodnych za pomocą odpowiednio wyhodowanych bakterii i napowietrzaniu. Po uzyskaniu wymaganych standardów jakości taka ziemia wykorzystywana jest do innych celów, np. do zasypywania wyrobisk, skarp itp.
Urząd Marszałkowski otrzymał wniosek od „Hydrogeotechniki” i wystąpił do Urzędu Miejskiego o jego zaopiniowanie. Do wniosku dołączone były szczegółowe informacje na temat procesu odzysku. W wydziale przeanalizowano dokumenty, w tym odpowiednie rozporządzenie ministra środowiska, rozmawiano jeszcze z „Hydrogeotechniką” a naczelnik dodatkowo zasięgnął opinii w Zakładzie Biologii Politechniki Warszawskiej. Na tej podstawie uznano, że proces jest bezpieczny, proekologiczny, nie wydający żadnych zapachów. – Czyli wszystko było w porządku – kontynuował Stanisław Miązek. W efekcie wydano pozytywną opinię, którą przedstawiono do podpisu.
– Kiedy 25 maja otrzymaliśmy informację, że po przywiezieniu kolejnego transportu ziemi pojawił się duży fetor, od razu zorganizowaliśmy kontrolę z udziałem pracownika naszego wydziału, przedstawiciela sanepidu i funkcjonariusza Straży Miejskiej – mówił naczelnik. – Niezwłocznie wystąpiliśmy do WIOŚ, by skontrolował czy prowadzona działalność jest zgodna z obowiązującymi przepisami i wnioskiem. Ponadto wystąpiliśmy do Urzędu Marszałkowskiego, który może wszcząć postępowanie cofnięcia pozwolenia na prowadzenie takiej działalności.
Wyjaśnienia w żaden sposób nie przekonały radnych opozycyjnych. Z ich strony padały głosy o „totalnym skażeniu środowiska na obszarze Gorzałkowa i nie tylko”. Radny Wołkiewicz pytał czy ziemia została odpowiednio zabezpieczona, czy nie doszło do wielkiego skażenia, bo w pobliżu znajdują się studzienki kanalizacyjne i burzowe. Również radny Rożenek nie był usatysfakcjonowany odpowiedziami. – Podpisał pan opinię odruchowo, machinalnie i stało się – zwrócił się do burmistrza. Zarzucił, że mieszkańcy nie otrzymują żadnej pomocy, a pisma to nie wszystko. – Wiem o przypadku, że dziecko jednego z mieszkańców piło wodę ze studni. Jeśli ta woda jest skażona, to robi się skandal – grzmiał dodając, że według relacji ludzi ziemia zwożona jest od trzech lat i być może została wykorzystywana na naszym terenie. – Jeżeli władza do tego dopuściła, to teraz powinna ludziom pomóc – apelował.
Z kolei Jerzy Wijata, radny koalicyjny, ocenił wypowiedzi z drugiej strony stołu jako tendencyjne. – Burmistrz podjął odpowiednie działania i należy się wstrzymać od komentarzy. Wszystko okaże się po wynikach kontroli – mówił. Opozycja stała jednak przy swoim. Radny Marek Ksyta, powołując się na przykład chorującego dziecka mówił, że mieszkańcy przeżywają dramat. – Trzeba jak najszybciej pozbyć się tego składowiska – mówił do burmistrza. – Firma działa na podstawie decyzji Urzędu Marszałkowskiego i póki co, nadal może przywozić do Opoczna skażoną ziemię. Chyba zrobimy pikietę i zablokujemy wjazd.
Radny Janusz Klimek z koalicji rządzącej przyznał, że naczelnik powinien z większą starannością podejść do tematu i w ogóle zakazać takiej lokalizacji. – Nie podejrzewam go jednak o złą wolę, być może został wprowadzony w błąd. Winna jest firma, która najprawdopodobniej przywiozła coś innego niż było we wniosku – ocenił. – I to jest clou sprawy, a cała reszta to kampania wyborcza. Przecież burmistrz podjął działania. Co jeszcze może zrobić zgodnie z prawem?
Ostra dyskusja między radnymi trwała w najlepsze, po czym głos zabrał naczelnik Miązek dementując wiele informacji przedstawionych przez opozycję. – Teren wysypiska jest utwardzony, ponadto ziemia została przykryta bentomatą. Nie ma możliwości, by jakieś nieczystości dostawały się do ziemi. Nie wiem dlaczego jest mowa o skażeniu wody, skoro nawet sanepid nie przesłał żadnych informacji w tej sprawie – mówił. – Teren jest zwodociągowany i z tego, co wiem, nie ma tam studni, z których ludzie pobierają wodę. Gdy pada deszcz poletko jest przykryte folią, by ziemia nie spływała na boki.
W trakcie wymiany zdań dostało się operatorowi Telewizji Lokalnej. Burmistrz zauważył, że nie wszystkie wypowiedzi są nagrywane. – Kiedy naczelnik odpowiada na zarzuty radnego Rożenka kamera jest wyłączana. Bardzo bym prosił, żeby przekaz był obiektywny. Nagrywacie radnych, którzy straszą ludzi. Do czasu wyników badań powinniśmy być bardzo wstrzemięźliwi – powiedział. Później telewizję skrytykował też wiceburmistrz Jarosław Wiktorowicz.
Jan Wieruszewski wrócił jeszcze do pierwszych działań po przywozie ziemi. Poinformował, że natychmiast poprosił straż i policję, żeby zablokowały jakiekolwiek dodatkowe dostawy ziemi. W tej samej sprawie rozmawiał z prezesem PRDM. Odbyły się rozmowy – także z „Hydrogeotechniką”, w których prosił o wywiezienie odpadów. Według ustaleń, ziemia ze Skarżyska–Kamiennej miała być wywieziona. Do PRDM wysłano pisma nakłaniające do rozwiązania umowy z „Hydrogeotechniką”. Po kolejnych rozmowach z firmą ze świętokrzyskiego okazało się, że ta odpadów nie wywiezie, tylko zabezpieczy ziemię folią do czasu pobrania próbek. Jak już wcześniej mówił, burmistrz spotkał się w Łodzi z szefem WIOŚ i dyrektorem departamentu, który wydał decyzję.
Po następnej turze rozmów informacja ze strony „Hydrogeotechniki” była następująca – ziemia na tych poletkach znajduje się od jednego do dwóch miesięcy. W reakcji z bakteriami kończy się proces unieszkodliwiania odpadów, po czym ziemia ma wrócić do Skarżyska Kamiennej.
– Pytam jakie działania jeszcze podjąć? Nie znamy wyników badań, nie wiadomo czy substancje szkodliwe dostały się do gruntu – zwrócił się do opozycji. – Jeśli chcecie przekonywać, że to moja wina – bardzo proszę i kończmy dyskusję, a jeśli macie jakieś propozycje to je podajcie. Wyrok już wydaliście.
Na jednym z portali internetowych ukazał się wpis internauty, że burmistrz pewnie wziął za to pieniądze. – Świństwo odrażające – zakończył Jan Wieruszewski. (Od redakcji. Według informacji otrzymanych od szefa wydziału Wojewówdzkiego Inspektoratu Ochorny Środowiska w Piotrkowie w środę, 23 czerwca, trwa postępowanie kontrolne i badane są próbki, ale na wynik tych badań trzeba będzie jeszcze kilka dni poczekać).
Dla ostudzenia atmosfery przewodniczący Rady Zdzisław Wojciechowski ogłosił 10 minut przerwy. Po wznowieniu obrad burmistrz nawiązał do innego aspektu gospodarki odpadami. – Tak się złożyło, że problem powstał w czasie, gdy otrzymaliśmy ponad 24 mln zł dofinansowania na budowę nowego zakładu unieszkodliwiania odpadów w Różannie. Jesteśmy jedynym samorządem w województwie, który podjął się takiego wysiłku. Robimy wszystko by problem odpadów rozwiązać – ocenił. Spór o składowisko przy Zakątnej zakończył się przyjęciem wniosku radnej Ewy Róg o zamknięcie dyskusji w tym temacie.
W dalszej części obrad już tak gorąco nie było. Burmistrz podziękował strażakom i wszystkim służbom, które ruszyły z pomocą podczas niedawnych lokalnych powodzi i podtopień. Listy z podziękowaniami otrzymały jednostki OSP biorące udział akcjach, KP PSP i Przedsiębiorstwo Gospodarki Komunalnej. Burmistrz podziękował także zastępcy komendanta powiatowego PSP Jerzemu Wijacie, Jarosławowi Jurowskiemu, Robertowi Wiktorowiczowi i Dariuszowi Rzepce – dowódcy JRG a także sołtysom. Z kolei Jerzy Wijata odwdzięczył się podziękowaniami za wsparcie transportowe, z jakim samorząd gminy pospieszył opoczyńskim strażakom PSP, którzy byli wysyłani do akcji przeciwpowodziowych w całym kraju.
Dość długo dyskutowano na temat bezpieczeństwa w gminie ze szczególnym uwzględnieniem przestępczości wśród nieletnich. Głos zabierali zaproszeni goście – prokurator rejonowy Urszula Wiśniewska, zastępca komendanta powiatowego policji Dariusz Szulc i Anna Wijata ze Straży Miejskiej. Radni najczęściej pytali o tzw. dopalacze, bo w Opocznie są już trzy sklepy z tymi specyfikami. Jak powiedziała radna Figura, bardzo zaniepokojeni są rodzice uczniów ZSS nr 1. Taki sklep funkcjonuje właśnie w pobliżu szkoły. Radny Ksyta poruszył z kolei problem, z jakim zwrócili się do niego sprzedawcy z opoczyńskiego targowiska. Bardzo narzekają na Bułgarów, którzy handlują na targu i często zachowują się jak chuligani. Radny zaapelował do służb mundurowych o interwencję.
Dość szybko zrealizowano kolejne punkty obrad. Rada przyjęła informację na temat funkcjonowania Ośrodka Pomocy Społecznej oraz sprawozdania finansowe gminnych spółek za 2009 rok: Miejskiego Przedsiębiorstwa Komunikacyjnego, Przedsiębiorstwa Gospodarki Komunalnej i Zakładu Gospodarki Mieszkaniowej. Więcej czasu poświęciła założeniom organizacyjnym w gminnej oświacie przed rokiem szkolnym 2010/2011. Jak można było przypuszczać, tematem numer jeden był nabór do przedszkoli. O spotkaniu z rodzicami, ustaleniach i najnowszych planach mówił wiceburmistrz Janusz Macierzyński. My ten temat poruszamy w osobnym materiale.
Blok uchwał nie był tym razem zbyt obszerny. Rada zgodziła się na przejęcie do zasobu mienia komunalnego kilkunastu działek położonych w mieście. Chodzi o drogi lokalne o nawierzchni gruntowej, służące jako dojazdy do nieruchomości. Przyjęła także regulamin korzystania z opoczyńskich orlików oraz uchwaliła program usuwania azbestu i wyrobów zawierających azbest. Następna uchwała dotyczyła wyrażenia zgody na udzielenie pomocy rzeczowej samorządowi gminy Wilków. Wartość pomocy powodzianom będzie mogła wynieść do 15.500 zł.
Po przyjęciu zmian w budżecie i kolejnej zmiany w uchwale dotyczącej podziału gminy na okręgi wyborcze oraz ustalenia ich numerów, granic i liczby radnych wybieranych w każdym okręgu przyszedł czas na ostatnie głosowanie. Jednogłośną decyzją Rady rondu na placu Kilińskiego u zbiegu ulic Piotrkowskiej, Perzyńskiego, 17 Stycznia nadano nazwę ks. Jana Wojtana. |