Kupą, a było trzech.
Pieszo, pewnie wielbłąd zdechł?
Skromnie, bez hymnów i pieśni,
Królowie idą współcześni.
Przez piach suną stopą bosą,
Dary polskiej ziemi niosą,
Po rodzimej mknąc pustyni
Błędnej, bo Błędowskiej, mini.
Nie odsapnie nikt, nie siądzie.
Zapiernicza każdy w rządzie.
Nikt nie chowa się, nie miga,
Tylko dary tęgie dźwiga:
Oszczędności ? w miejsce mirry.
Dostaniemy niezłe wciry!
Kiedy kryzys gnębi wkoło,
Być nie może nam wesoło.
O, popędzą nieźle kota!
Szczupły portfel ? zamiast złota.
Dziwnie bowiem się złożyło,
Że się złoto ulotniło,
Przez ostatnich kilka latek.
Dodatkowo, na ostatek,
Powiem nawet, że na deser,
Każdy pełen ma neseser,
W nim kadzideł gamę całą,
Aby w kraju nie śmierdziało.
Kupa, to nie trzech ? potęga!
Chociaż piach do kolan sięga,
Stado sępów fruwa nisko,
Do oazy ponoć blisko.
Sunie po pustyni władza,
Piach, ni upał nie przeszkadza.
Niosą darów dla nas mrowie,
Jak przed laty Trzej Królowie.
Miną sidła i przeszkody.
I choć każdy już niemłody,
W królach siła niezbadana!
Dojdą, z nimi karawana.
W naszych Kacprach moc, w Melchiorach!
Zwłaszcza zaraz po wyborach.
|