Na podbój kosmosu
Choć ród ludzki ląd ma własny,
To się ciut wydaje ciasny.
Przeludniony, jednostajny,
Szary, wręcz nieurodzajny,
Jakby istniał, ot dla draki.
Nieciekawy jakiś taki,
Sfrustrowany, konfliktowy,
Beznamiętny i bezpłciowy.
Zmienić czas coś wreszcie by tu,
Brak na Ziemi kolorytu!
Albo czmychnąć z niej niestety,
Gdzieś na inny ląd, planety.
Chęć się rodzi by z niej wiatry
Niosły nas w kibinimatry!
Dawno różni, więc uczeni,
Próbowali uciec z Ziemi
I osiedlić się, o losie!
Setki mil stąd, gdzieś w kosmosie.
Życie zacząć znów, powtórnie,
Na Melmaku lub Saturnie.
Gwiezdna się zaczęła bajka.
Pierwsza w dal pomknęła Łajka,
By odmienić na orbicie
Swoje ziemskie, pieskie życie
I by rzec cóż jest tam, wszem.
Lecz któż się dogada z psem?
Skoro zaraz po podróży
Pies miast gadać szczeka, służy.
Na dodatek ? to już pech!
Kosmonauta wkrótce zdechł.
W Bajkonurze popelina.
Wysyłają Gagarina,
Bo Najwyższa rzekła Rada,
Że z nim chociaż się dogada.
I faktycznie, o radości!
Raport złożył z nieważkości.
Gdy się pierwszy udał lot,
No to dawaj, nu, w pieriod!
Jak po gruszki na straganie,
W kosmos lecą wnet Rosjanie,
Wostok, Sojuz ? uwierzycie?
Ruch jak w Leningradzie, w szczycie.
Ameryce, chcesz to wierz,
Było żal, więc lecą też.
Z tym, że jankes, bo fest chłop,
Na srebrzysty popruł glob,
Tak latali sobie dranie:
Ameryka, to Rosjanie,
Wciągał wręcz kosmiczny wir.
Zbudowano stację Mir!
Swego czasu szlak niebieski
Zwiedził też nasz Hermaszewski.
Niczym sarnę wilk po lesie,
Ludzkość gna coś, w przestrzeń niesie,
Uzależnia kosmos cudny,
Jakby nasz świat był już nudny.
|