tygodnik opoczyński
Baza firm
 
Aktualności

  Wystarczyły minuty

 
W czwartek, 14 lipca, około godz. 14.00 w południowej części powiatu opoczyńskiego przeszła potężna nawałnica. W ciągu zaledwie kilku minut setki mieszkańców naszego powiatu dosłownie straciły dach nad głową


To był kolejny, spokojny wakacyjny dzień. Było słonecznie i duszno, nikogo nie zdziwiła więc burza, jaka przeszła w Opocznie około godz. 14.00. Nikt z nas nie przypuszczał jednak że dokona tylu zniszczeń. Ot zwykła, kolejna burza, która o tej porze roku w naszym klimacie nie jest niczym nadzwyczajnym.
Telefon w naszej redakcji zadzwonił około 14.40. Z powodu kłopotów z zasięgiem początkowo nie rozumiałyśmy, co rozemocjonowana kobieta usiłuje nam powiedzieć. Na początku dotarły do nas tylko dwa słowa ? trąba powietrzna ? po czym rozmowa została przerwana. Po chwili nasza rozmówczyni zadzwoniła jeszcze raz, tym razem udało jej się przekazać informację, że w Petrykozach przeszła trąba powietrzna, która zerwała dach na budynku szkoły i połamała drzewa w pobliskim lesie. Podczas tej rozmowy ani ona, ani my nie zdawałyśmy sobie jeszcze sprawy ze skali zniszczeń.
Kiedy jechałyśmy do Petrykóz spodziewałyśmy się co najwyżej uszkodzonego dachu na szkole i kilku połamanych drzew. To co zobaczyłyśmy na miejscu, przeszło nasze najbardziej ponure oczekiwania. Pierwsze oznaki katastrofy zobaczyłyśmy tuż przed Parczówkiem. Połamane lub powyrywane z korzeniami drzewa przewracając się pozrywały linie energetyczne. Strażacy byli tu przed nami, bo drzewa, które przewróciły się na drogę były porozcinane, a gałęzie odsunięte na pobocza. Drogi były przejezdne.
Wjechałyśmy do Parczówka. Jego mieszkańcy wylegli na ulice i stali bezradni oglądając straty. Pierwsze uszkodzone budynki. Kilka zerwanych płyt eternitowych, połamane ogrodzenia, leżące na ulicy przewody i fragmenty blachodachówek. W środku wsi stoi dom, na którym wichura zerwała cały dach. Spadająca konstrukcja dachu zerwała linie energetyczne, złamała słup i uszkodziła dach domu sąsiadów, po czym spadła na ich posesję. Jak nam powiedziała sędziwa mieszkanka wsi: ? Jak żyję tyle lat, czegoś takiego jeszcze u nas nie było. To była trąba powietrzna, widzieliśmy ten wir ? dodała. Rodzina, która została bez dachu nad głową, od razu zabrała się do pracy. Próbując ratować dobytek przed zalaniem część mebli i sprzętu od razu przeniesiono do niezamieszkanego budynku obok. Kolejna ulewa zniszczyłaby wszystko.
Ruszyłyśmy dalej w kierunku Petrykóz. Po drodze mijamy kompleksy leśne, w których drzewa były połamane jak zapałki. Dojeżdżamy do szkoły. To duży wysoki budynek o płaski dachu. Na pierwszy rzut oka nie widać więc było uszkodzeń. Z drugiej strony budynku leżały jednak części pokrycia ? papa i styropian, którym ocieplony był strop. Jacyś chłopcy przyjechali rowerami zobaczyć, co się stało z ich szkołą. Kobiety stojące obok zastanawiały się, jak to możliwe, że wiatr połamał tak potężne i grube drzewa. W części lasu znajdującego się obok szkoły drzewa leżały jedno na drugim. Na nasze pytanie, jak długo to trwało jedna z kobiet powiedziała, że tylko chwilę, około 5 minut. ? Zrobiło się ciemno jak w nocy i nic nie było widać, nawet domu sąsiadów. Wiatr był straszny, tak waliło w szyby. Wydawało się, że ktoś leje wodę szlauchem po szybach. Nie widziałyśmy trąby powietrznej, ale tylko dlatego, że u nas się mówi, że kiedy błyska się i grzmi to nie powinno się stać przy oknie ? mówi jedna z nich.
Wichura nie ominęła też cmentarza. Tu na szczęście drzew nie było wiele, ale i tak wszędzie leżały połamane gałęzie. Silny wiatr dosłownie położył krzyże i pionowe płyty na pomnikach, niszcząc wiele z nich. Niedaleko cmentarza na jednej z posesji, wiatr zburzył stodołę, której dach przeleciał do sąsiadów. ? Nie było mnie w domu, ale dzieci mi opowiadały, że to wszystko trwało zaledwie trzy minuty. W trakcie tej wichury mąż poszedł do stodoły zobaczyć, co się dzieje. Na szczęście nic mu się nie stało. Mieszkanie nie ucierpiało, tylko w szczyt wbił się kawałek eternitu, ale tutaj to się wszystko położyło ? mówi gospodyni posesji, wskazując na zburzoną stodołę. Ich sąsiedzi z kolei mówią, że nie dało się wyjść z domu, tak bardzo wiało. ? Z naszej stodoły wiatr wypchnął maszyny z samochodem ? dodają. W głębi Petrykóz kolejne połamane drzewa i coraz więcej uszkodzonych dachów ? na domach, budynkach gospodarczych, plebani. I wszędzie gałęzie, przewody i kolejne połamane drzewa, które padając niszczyły zabudowania i ogrodzenia. Na drogach pełno ludzi z niedowierzaniem oglądających skutki nawałnicy. Na razie nikt nie sprząta ? jedni wciąż są w szoku, inni czekają na przedstawicieli firm ubezpieczeniowych.
Kolejne zniszczenia obserwujemy w drodze do Białaczowa. Wyrwane drzewa, połamane słupy, przewody na ziemi. W oddali dom pozbawiony dachu ? jego części wiatr porozrzucał po polu w odległości kilkudziesięciu metrów. Właściciel uważa, że to wszystko trwało około 10 minut, przechadzał się obok i oglądał straty. Jak mówił, w krytycznej chwili był na strychu i w ostatniej chwili zdążył uciec, widział jak dach podnosi się do góry i zrozumiał, że nic się nie da już zrobić. ? Dzięki Bogu nikomu nic się nie stało. Mnie uderzył komin i jestem trochę poobijany ? mówi mężczyzna, pokazując ranę na plecach. ? Jutro jadę do firmy ubezpieczeniowej zgłosić straty. Zalało mi trochę dolną część domu, ale powoli wszystko wyremontuję ? dodaje.
O ile powalone drzewa przestały już robić na nas większe wrażenie, w Białaczowie było ich tak dużo, że nie mogły umknąć naszej uwadze. Pojedyncze konary i całe drzewa leżały dosłownie wszędzie ? w centrum Białaczowa, wzdłuż dróg, na posesjach, wokół stawu, w rejonie Urzędu Gminy. Oczywiście uszkodziły przy tym szereg budynków, ogrodzenia i linie energetyczne, pozbawiając mieszkańców prądu. Największe wrażenie zrobił na nas jednak wygląd zabytkowego parku, w którego głębi mieści się Dom Pomocy Społecznej. 16 ha parku przed i z tyłu pałacu zostało doszczętnie zniszczonych. Potężne drzewa leżą jedno na drugim. Niektóre wiatr wyrwał z korzeniami, podnosząc do góry ogromne skarpy ziemi. Inne leżą połamane. Z jeszcze innych pozostały same kikuty. Drzewa nie uszkodziły jednak głównego budynku ? w pałacu Małachowskich wybiły jedynie kilkadziesiąt szyb, uszkadzając przy tym konstrukcje kilku okien. Mniej szczęścia miały budynki znajdujące się wokół, m.in. budynek archiwum, w którym uszkodzona została konstrukcja dachu. Widać było pracowników DPS?u, którzy w obawie przed zniszczeniem przenosili akta do głównego budynku. Na ulicach spotykałyśmy strażaków, którzy uprzątali powalone drzewa i pomagali mieszkańcom zabezpieczać budynki, nakrywając je folią i plandekami.
W międzyczasie dowiedziałyśmy się, że najwięcej uszkodzeń w gminie Białaczów nawałnica spowodowała w Parczowie. Jedziemy. Mieszkańcy Parczowa rzeczywiście mieli najmniej szczęścia. Jak nam powiedziano, wichura uszkodziła tu około 50 budynków mieszkalnych i ponad 60 gospodarczych. Liczby nie oddają jednak skali zniszczeń. To trzeba zobaczyć. Przechodząc ulicą miało się wrażenie, że uszkodzony jest prawie każdy dom, jeden obok drugiego. Na wielu budynkach dachów nie było w ogóle. Inne były mocno uszkodzone, łącznie z naruszeniem konstrukcji. Niektóre budynki gospodarcze zostały doszczętnie zniszczone ? zostały ruiny. Tu dojeżdżamy około godz. 17.00, a więc jakieś trzy godziny po zdarzeniu. Prace są już dość zaawansowane. Widocznie pierwszy szok minął i mieszkańcy wzięli się do roboty. W Parczowie spotkałyśmy też wiele ekip strażaków, którzy pomagali mieszkańcom zabezpieczać budynki. To w tym momencie było najważniejsze. Z Wojewódzkiego Magazynu Przeciwpowodziowego i Kryzysowego otrzymano około 50 plandek, które strażacy i pracownicy urzędu rozwozili mieszkańcom. Rozdawano je wszędzie tam, gdzie dach był uszkodzony, a właściciele nie mieli czym nakryć budynku. Prace trwały prawie na każdym domu. Po usunięciu z dachów konarów i niektórych zniszczonych elementów konstrukcji całość nakrywano plandeką i mocowano sznurkami. Na razie tylko tyle można było zrobić. Nie wiadomo, kiedy uda się naprawić lub odbudować dachy, a kolejny deszcz mógł spaść w każdej chwili. W Parczowie zauważyłyśmy, że niektórzy mieszkańcy po prostu mieli szczęście, bo jak inaczej nazwać fakt, że sąsiednie domy były zniszczone, a w środku stał nienaruszony. Zauważyłyśmy kobietę, która stała na balkonie swojego domu i obserwowała prace na sąsiednich budynkach. Udając się dalej w głąb wioski wszędzie widok bardzo podobny, zniszczone dachy, połamane drzewa i słupy. Spotkałyśmy starszą kobietę, której towarzyszyły wnuki. Wszyscy byli przekonani, że to była trąba powietrzna. Jak nam powiedziała kobieta, jej dom nie został naruszony, ucierpiała tylko stodoła. ? Nic nie było widać, tylko wszystko trzaskało. Boże jak w ciągu 15 minut można narobić tyle szkód. Czegoś takiego jeszcze u nas nie było ? mówi mieszkanka Parczowa. Dzieci, dziesięcioletnia Klaudia i dwunastoletni Mateusz, po nawałnicy, jaka przeszła przez wieś, wyszły z babcią, by zobaczyć czy ich plac zabaw nie został zniszczony.
Z Parczowa pojechałyśmy w kierunku Żarnowa. Jak nam powiedziano, w tej gminie najwięcej zniszczeń wichura spowodowała w Topolicach. Tu zobaczyłyśmy to samo, co w Parczowie. Kilkadziesiąt budynków miało uszkodzony lub całkiem zerwane dachy. Wszędzie połamane drzewa, słupy, pozrywane przewody. Część domów była już zabezpieczona folią i plandekami. Na innych wciąż trwały prace. Strażacy pomagali mieszkańcom zabezpieczać ich dobytek, wciąż jeszcze usuwali połamane drzewa, które leżały na drogach i posesjach. Pomagali zresztą i inni ? sąsiedzi, krewni, znajomi. Nakrywano domy, uprzątano drogi i podwórka. Powoli zaczynało zmierzchać, najważniejsze było więc, żeby przed nocą zdążyć zabezpieczyć domostwa.
Widok ogromu zniszczeń, zaraz po przejściu nawałnicy, nie pozostawił nas obojętne. Inaczej, kiedy widzi się tego typu obrazy na ekranie, a co innego widzieć na żywo. Zdziwiło nas, że ludzie, z którymi rozmawiałyśmy sprawiali wrażenie pogodzonych z losem. Nikt nie płakał nikt, nie lamentował. Niektórzy z nich, zwłaszcza starsi mieszkańcy mówili: trudno wola boża. Spokojnie odpowiadali na pytania, pokazując zniszczenia. Inni, ci, których domy ocalały zabierali się do pracy, by pomóc sąsiadom.
Dopiero potem przyszła refleksja, że przecież byłyśmy w niektórych miejscach zaledwie kilka minut po tych wydarzeniach. Ci ludzie byli w szoku, do wielu z nich jeszcze nie dotarło, co tak naprawdę ich spotkało. Wtedy jedno było pewne, że usuwanie skutków nawałnicy potrwa tu jeszcze wiele dni.
Wieczorem wyjeżdżałyśmy z Topolic, znów zaczynała się burza.

Najwięcej szkód nawałnica spowodowała w Parczowie

Wszędzie połamane słupy i pozrywane linie

Zniszczenia w Parczówku


Drzewa łamały się jak zapałki

Wichura nie oszczędziła cmentarza

Setki mieszkańców straciło dach nad głową

Jeden z wielu zniszczonych domów w Parczowie

Strażacy mieli pełne ręce roboty

Zadbano, aby wszystkie drogi były przejezdne

Jeden z kilkudziesięciu zniszczonych domów w Topolicach


Artykuł ukazał się w wydaniu nr 29 (732) z dnia 22 Lipca 2011r.
 
Kontakt z TOP
Tomaszów Mazowiecki - baza wiedzy Biuro ogłoszeń
oglotop@pajpress.pl

Tomaszów Mazowiecki - baza wiedzy Dział reklamy
tel: 44 754 41 51

Tomaszów Mazowiecki - baza wiedzy Redakcja
tel: 44 754 21 21
top@pajpress.pl
Artykuły
Informator
Warto wiedzieć
Twój TOP
TIT - rejestracja konta Bądź na bieżąco.
Zarejestruj konto »