Marian Paduszyński od lat zbierający materiały o dr. Krzysztofie Poklewskim zaskoczył nas. Okazało się, było dwóch prawników Koziełł–Poklewskich (o jednym z nich pisaliśmy tydzień temu w artykule „Naukowiec inaczej”). Henryk Nowogródzki w swojej książce „Ze wspomnień warszawskiego adwokata” najprawdopodobniej przytacza anegdoty o tym prawniku, który nie pochodził z Mniszkowa.
Sprawdźmy fakty. „Nasz” K. Poklewski Koziełł urodził się w 1914 roku (jak twierdził) lub w 1915 roku (jak podają oficjalne dokumenty), studia prawnicze ukończył w 1936 roku, w latach 1936–1939 odbywał aplikację sędziowską w stołecznych sądach i prokuraturze, egzamin sędziowski złożył przed wybuchem wojny, bezpośrednio po wojnie został powołany na stanowisko podprokuratora Sądu Okręgowego w Warszawie z jednoczesnym oddelegowaniem do pracy w Ministerstwie Sprawiedliwości. Z zestawienia wynika, że był mniej więcej w tym samym wieku, co Henryk Nowogródzki.
Antoni Bojańczyk w „Palestrze” (nr 5–6/2060) w artykule poświęconym dr. Koziełł–Poklewskiemu napisał: „Notabene w tym samym czasie sędzią w sądach warszawskich jest inny Poklewski–Koziełł słynny w całej Warszawie, barwna postać stołecznego sądownictwa, znana z niezliczonych anegdot. (…) Dr Poklewski – dość niechętnie – przyznawał, że był to jego krewny (jak bliski – co do tego był szalenie dyskretny i nigdy nie ujawnił, była to tylko jakaś rodzina). W każdym razie – delkiatnie rzecz ujmując – specjalnie się tą parantelą nie szczycił, a trzeba wiedzieć, że miał pewną słabość do akcentowania „lepszych” koligacji.".
Jaki więc był w prywatnym życiu nasz krajanin? Na to pytanie odpowiada wspomniany już wcześniej Antoni Bojańczyk (Palestra nr 5–6/2006): „Był człowiekiem dość ciepłym i przyjaznym, choć trzymał zawsze dystans. Bardzo dyskretny, o sobie mówił mało lub bardzo mało. Z niechęcią. Jeżeli już – to tylko wtedy, gdy rozmowa wywoływała jakieś wspomnienia lub – rzadko – odpowiadając na zadane wprost pytanie.”. |