Jadą z węglem przez kraj wozy,
Bo niebawem straszne mrozy.
Minus, ma być, aż trzydzieści!
Słupek rtęci lud popieści.
Fronty ku nam mkną polarne,
Dni nadchodzą zgoła czarne.
Strach przed mroźną falą jutra.
Z półek nikną: szuby, futra,
Podgrzewane biustonosze,
Ciepłych gaci całe kosze.
Wdziewa naród, jak szalony,
Czapki, szale, kalesony.
Mróz jak nigdy nam się kroi,
Więc o zdrowie lud się boi.
Stąd kierunek oczywisty,
Do lekarza internisty.
Już na listach ścisk i tłok,
Nawet i na przyszły rok.
W mróz w aptekach także kicha,
Wszak już naród ostro kicha.
Na potęgę więc, na kopy,
Krople bierze lud, syropy.
Niedostępne wkrótce zgoła,
Będą maści, no i zioła.
U drogowców też niebłogo,
Już się martwią polską drogą.
Ponoć asfalt ledwo zipie,
Wnet, w cholerę, się rozsypie.
Ledwo chwyci ostry mróz,
Wszystko się zamieni w gruz.
Też kolejarz stroi miny,
Tylko patrzeć pękną szyny!
A i trakcja nie wytrzyma.
Nie ma mowy wygra zima.
Z mrozem kolej nie da rady,
Cała stanie, wszystkie składy.
Słupek rtęci nas popieści,
Minus ma być aż trzydzieści!
W lód się zmienią wszystkie wody ?
Mówi pani od pogody.
Zimne czasy idą, pory.
Taki mamy klimat, sorry.
|