tygodnik opoczyński
Baza firm
 
Opoczno

  Supermarkety

 


Temat supermarketów jest cały czas aktualny. Kiedyś ktoś wyraził zgodę na ekspansję różnej maści koncernów handlowych z Zachodu. Na efekty czekać nie trzeba było długo. Rozwinęły swoje skrzydła, rujnując małe polskie firmy i cały czas doprowadzając do upadku inne. Dziś koncerny te nie mają ambicji już tylko do tego żeby ?być? w naszym kraju. Dziś mają pomysły na to, jak zawładnąć każdą dziedziną gospodarki. Wetknąć swój punkt sprzedaży w największe skupiska już istniejących sklepów. Wybudować nawet 3 tys. obiektów na każde 5 tys. mieszkańców jeden. Cóż, nadal dzieje się to za przyzwoleniem zarówno władz jak i nas samych ? zakupocholików.

Co by nie mówić mieszkańcy każdego miasta będą zadowoleni, no bo po co ma się wzbogacić właściciel sklepu spożywczego, skoro ma i tak za wysokie ceny. Żaden klient ?taniego supermarketu? nie zdaje sobie sprawy, jaką szkodę wyrządza miastu, krajowi i samemu sobie dokonując ?potencjalnie tanich? zakupów w sklepach korporacyjnych. Po pierwsze kupuje najczęściej towary zagraniczne, po drugie wspiera konkurencję skierowaną przeciw rodzimym przedsiębiorcom, po trzecie wspiera bezrobocie, po czwarte, paradoksalnie, przyczynia się do wzrostu cen na rynku, a po piąte przyczynia się do zubożenia rodzinnego miasta poprzez wspieranie konkurencji niszczącej rodzimy przedsiębiorców. Niedawno informowano w mediach o inwestycjach jednej z sieci portugalskich w kilka zestawów żółtych pociągów, które będą woziły żywność z innych krajów prosto do nas. Konsekwencje dla naszych producentów są oczywiste. Jeśli w tysiącach supermarketów sprzedają się jabłka z Portugalii, truskawki z Holandii, ogórki i pomidory z Hiszpanii, ciuszki, naczynia i przedmioty codziennego użytku z Chin, to na pewno zabraknie miejsca na półce dla polskich producentów. Oczywiście można stwierdzić, że coś polskiego tam jest. Intensywna kampania reklamowa zmierzającą do przekonania Polaków o wyższości rodzimych produktów też jest. Nie wiadomo tylko czy to produkt polski czy jedynie konfekcjonowany w kraju, a wyprodukowany w UE.
Dziś cieszymy się z niskich cen w supermarketach, choć gdybyśmy się przyjrzeli wcale nie jest to takie oczywiste. Przykład? Nie czytamy etykiet nie obchodzi nas zawartość i skład, a wystarczy jedna butelka popularnego napoju. W wielu sklepach za około 5 zł, tutaj 3,99, ale? zawartość, gramatura czy raczej pojemność w tym przypadku, jest o jedną szklankę niższa niż w innych punktach, co dokładnie odpowiada różnicy w cenie.
Cóż, tłumaczyć mechanizmów nowoczesnej sprzedaży nie mam zamiaru, ale gdybyśmy czytali opisy na opakowaniach wiedzielibyśmy, ile jest soku owocowego w kupowanym soku, czy cukru w cukrze. Nawet piwo, które pijemy, zawiera informacje: ?składowe? lub ?w skład? jego wchodzi. Te dwa stwierdzenia robią na tyle wielką różnicę, iż pijąc raczymy się piwem często na słodzie kukurydzianym, a nie, jak nam się wydaje, jęczmiennym czy chmielowym. Wystarczyłoby od czasu do czasu zerknąć na zawartość koncentratów w napojach i sokach stuprocentowych, a wtedy cała tajemnica dobrej niższej ceny zostanie rozwiązana. Niestety nam, jako typowym zakupocholikom, wrażliwym na wszelkiego rodzaju promocje i marchindisingowe chwyty stosowane przez supermarkety, nie chce się weryfikować informacji zawartej na opakowaniach, a szkoda.
Od roku 2000 obserwuję rynek spożywczy. Początkowo w sytuacji, kiedy większość z nas nie potrafiła poradzić sobie z ciężką sytuacją finansową do każdego przemawiała korporacyjna gadka o zwiększaniu zatrudnienia bezrobotnych. Dziś już wiem, że na każdą zatrudnioną w takim sklepie jedną osobę, co najmniej cztery inne pośrednio tracą pracę lub za chwilę ją stracą.
Przykład. Jedno z naszych najbliższych większych miast kuszące wielkimi billboardami centrów handlowych, nazywane w kręgach wtajemniczonych biedronkowem, nie Piotrkowem, z powodu działających tam sklepów tej sieci i planowanych następnych dwóch (1 na 5 tys. mieszkańców). Znajomy przedsiębiorca, płacący podatki w tym mieście od 20 lat, zatrudniający 35 osób, po uruchomieniu w odległości 300 m od jego sklepu supermarketu, po trzech miesiącach zamyka działalność. Zwalnia załogę ? 5 osób. Zwolnienia na tym się nie kończy. Ów sklep obsługiwany był przez kilka hurtowni. Odwiedzali go regularnie przedstawiciele handlowi producentów, stawiał na półce polskie produkty. W sumie kilkanaście osób za chwilę, kiedy skala zjawiska jeszcze bardziej się nasili, będzie potencjalnymi klientami pośredniaka i trudno tu mówić, że te wszytkie osoby znajdą zatrudnienie w nowo powstających sklepach wielkopowierzchniowych.
Oczywiście zamknięcie tego jednego sklepu jeszcze niczego nie przesądza. Ile jeszcze się zamknie i ilu przedstawicieli straci pracę, kiedy takich sklepów zamknie się 10, 20 albo zniknie większość. Obecny rok jest szczególnym rokiem dla branży spożywczej. Nikt tego się nie spodziewał, ponieważ media informują nas, że przechodzimy kryzys światowy w łagodniejszy sposób niż reszta świata. Takich zawirowań i spadków sprzedaży jakie notuje się obecnie w branży nie notowano od dziesięciu co najmniej lat.
Oczywiście proces nie jest błyskawiczny. On trwa, drąży naszą gospodarkę. Dziś supermarkety, mamiąc obietnicami, dokonują zakupów u naszych producentów, ale kiedyś, gdy zbraknie sklepu Kowalskiego sieci będą dyktowały warunki, będą zmuszały producentów do obniżania cen a same będą windowały marże, tak jak dzieje się na Zachodzie, gdzie życie jest bardzo drogie, a konkurencja dawno wykończona. Ktoś powie na Zachodzie są inne pensje, ich stać na drogie produkty, u nas są niskie pensje, więc my musimy kupować tam gdzie taniej. Społeczeństwa niby bogate mają dziś ogromne kłopoty, a Grecja, Irlandia, Hiszpania są tego przykładem. Obudzimy się kiedyś i butelka napoju, wody, nie będzie kosztowała 10 czy 20 centów jak teraz, ale 1, 2 a nawet 5 euro, bo nie będzie już detalu tradycyjnego, pani Zosi, pani Krysi w sklepie za rogiem i właściciela pana Janka. Nie wytrzyma konkurencji, zamknie sklep, zwolni ludzi i pójdzie do pośredniaka, żeby dostać zapomogę, a nie utrzymywać pracowników i płacić podatki jak do tego czasu. Czy wówczas markety i dyskonty będę zatrudniały tych, którzy stracili pracę ? nie będą, bo liczba zatrudnionych w firmach ma się najczęściej konstans do rynkowych potrzeb, chyba że zatrudnia się ludzi do następnego marketu, a wtedy cykl destrukcji rynku znowu się powtarza. Nie mówiąc o tym, że większa potrzeba zatrudnienia rodzi manipulacje związane z rynkiem pracy. Zwykła procedura popytu i podaży ? czym więcej ludzi chce pracy, tym mniejsze płace, bo mniejszy popyt na pracujących.
Supermarkety nie płacą przez długi okres podatków, a jak kończy się moment wakacji podatkowych zmieniają nazwę, zmieniają, właściciela i od nowa zaczynają się wakacje. Miasto ma taki pożytek z supermarketu, ile wynosi podatek od nieruchomości i 15% z podatku od dochodu z działalności prowadzonej na terenie miasta i gminy, ale tylko w przypadku, kiedy siedziba firmy znajduje się na terenie miasta. Dlatego dziś w Warszawie toczy się bój o zameldowanie tam pracujących. Podatki przez nich płacone powinny pozostać w mieście. Znacznie wartościowszym dla Opoczna niż supermarket lub dyskont spożywczy jest opocznianin prowadzący działalność gospodarczą, zatrudniający ludzi oraz płacący podatek dochodowy i podatek od nieruchomości. Różnica jest jeszcze taka, że kiedy pan Janek z Opoczna zamknie biznes, zniknie z bazaru lub przestanie mu się opłacać sklep, zwolni ludzi i jak mu zdrowie pozwoli stanie sam, żeby utrzymać rodzinę albo całkiem zlikwiduje interes i pójdzie po zapomogę stając się zmartwieniem dla miasta.
Supermarkety, wypracowane przez ludzi z miasta pieniążki, wytransferowują na zewnątrz. Markety podpisują umowy z dużymi piekarniami, wielkimi dostawcami warzyw i producentami posiadającymi potencjał do obsługi takiego molocha, bardzo często z zagranicy, najczęściej powstającymi tylko i wyłącznie na użytek całej sieci. Piekarz z Opoczna, rolnik z okolicy, czy inny przedsiębiorca nie ma dostępu na półki sklepowe supermarketów. Pieniążki wydane w lokalnym sklepie pana Janka krążą w zamkniętym kręgu zależności podatkowo rozliczeniowych i są inwestowane w nasze drogi, szkoły i szpitale lub są inwestowane przez pana Janka w poszerzanie własnej firmy na naszym lokalnym rynku.
Markety rozwijają swoje struktury sprzedaży mając nieograniczony niemalże budżet. Budują w Polsce sieci na niespotykaną na świecie skalę, ale czy inwestują te zarobione pieniążki w naszym kraju?
A więc kochani cieszmy się, że będziemy mieli nowe supermarkety sieci zachodnich, skaczmy do góry, że będzie konkurencja, że będzie taniej, radujmy się z porażek przedsiębiorców zwalniających z powodu kryzysu ludzi z pracy, narzekajmy, na coraz gorsze czasy, i tłumaczmy sobie, że ponieważ jest gorzej, to musimy kupować w niby tańszych supermarketach, po to, żeby im, przynajmniej było lepiej, i żeby tak jak do tej pory mogły się panoszyć i rozwijać na pohybel rodzinnych polskich małych firm i przedsiębiorstw.
Jak już cała Europa wyjdzie z kryzysu na naszych grzbietach, to na pewno nam za to odpowiednio podziękuje.


Robert Synowiec   

Artykuł ukazał się w wydaniu nr 37 (740) z dnia 16 Września 2011r.
 
Kontakt z TOP
Tomaszów Mazowiecki - baza wiedzy Biuro ogłoszeń
oglotop@pajpress.pl

Tomaszów Mazowiecki - baza wiedzy Dział reklamy
tel: 44 754 41 51

Tomaszów Mazowiecki - baza wiedzy Redakcja
tel: 44 754 21 21
top@pajpress.pl
Artykuły
Informator
Warto wiedzieć
Twój TOP
TIT - rejestracja konta Bądź na bieżąco.
Zarejestruj konto »