Nieustannie Rosja warczy
Na budowę w Polsce tarczy.
W furię wpada Putin dziką,
Że my teraz z Ameryką.
Dodatkowo wściekłe miny
Przez poparcie Ukrainy.
Epitety wzorem ptaka
Lecą z Kremla na Polaka.
Nie ma nawet jednej doby,
By się nie sypały joby.
Klną Rosjanie z całej duszy,
Aż, cholera, więdną uszy.
Przekleństw poziom zgoła niski,
Za to walą jak pociski.
Nad głowami wprost się roją.
Rażą chatę moją, twoją.
Bije: swołocz! W czortu matry!
Od Bałtyku, aż po Tatry.
Zgryz ma Moskwa dziś nie lada,
Bo ma NATO za sąsiada.
Ością w gardle fakt im staje,
Że nie z nimi bratnie kraje.
Nie chce Kremla ni krzty łaski,
Dawny Układ nasz Warszawski.
Chodzi Putin jak naćpany,
Że nam bliżej do Obamy
I wolimy urok prerii
Od uroków ich Syberii.
Boli, że już koniec bajki!
A dżins milszy od kufajki.
Musi dużo czasu minąć,
Wołgą morze wody spłynąć,
Śniegu stopnieć moc z Uralu,
By Kreml nie miał do nas żalu,
By myśl wreszcie ich olśniła,
Że komuna się skończyła.
Do nadejścia takich czasów,
Jeszcze będzie sporo kwasów,
Spięć, zatargów z Moskwą nieraz,
Że my nie pod rękę teraz.
Czepią się o wszystko, bzdety,
To o mięso, to rakiety.
Dziś nie tarcza jest jedyną
Kłótni, sporów główną winą,
Lecz że Polak, mili moi,
Stał na baczność, a nie stoi.
Spać nie może wujek Wania,
Że już Polska się nie kłania.
|