Różne czają się sposoby,
W głowie władzy na choroby.
Myślą, nie da się zaprzeczyć,
Jak lecznictwo by wyleczyć.
Kombinuje ten i ów,
By kraj był nareszcie zdrów,
Aż dym bucha spod czupryny,
Nad naprawą medycyny.
Ćmi się już sposobów kupa,
By nareszcie wskrzesić trupa.
Sposób pierwszy, coś z narkozy.
Zlikwidować wszystkie ZOZ-y!
Niech lecznictwa obowiązek
Przejmie jakiś? ruch lub związek.
Choć rzecz grubą nicią szyta,
Władza byłaby już kryta.
Drugi sposób, to na długi.
Przetarg zrobić na usługi.
Licytację zamiast listy,
Po diagnozę specjalisty.
Kto ma portfel grubszy, szerszy,
Uzdrowiony będzie pierwszy.
Pomysł trzeci ? dobrze liczę?
Na zakusy komornicze.
By odpędzić precz cholery.
Psy zakupić, rottweilery!
Kto sprzęt zająć popróbuje,
Tego psami się poszczuje.
W ministerstwie setki osób,
Każda swój ma własny sposób,
Wymyślają istne cuda,
A nuż się uzdrowić uda?
Ten do kitu, ten zły ? betka!
Jest pomysłów jeszcze setka.
Można strugać tak wariata,
Z medycyny całe lata.
Pleść o trosce, stałej więzi,
A ta niech umiera, rzęzi.
Od lat każdy projekt dumny,
To kolejny gwóźdź do trumny.
Finał dzisiaj nie dla hecki,
Ciut tekstylny, ciut krawiecki,
Akuratny, bo sposobny,
Na niechybny czas żałobny.
Wszak niebawem ? nie sensacja,
Po lecznictwie konsolacja.
Już powoli, Drodzy Moi,
Kirem niech lud szaty stroi!
By nie śpieszyć się w potrzebie,
W razie czego, na pogrzebie.
|