Zgraną paką albo sam
Pan włamywacz robi włam.
Od kolacji do śniadania
Okradają nam mieszkania.
Opróżniają dom, po dach,
Lecz cóż, trudno, taki fach.
Zbój z czułością i z kulturą
Przez łeb wali gościa rurą
I choć czasem miewa dreszcze,
Gdy oddycha kopie jeszcze.
Bez umiaru w nos ładuje.
Niezłe ch? są te zbóje.
Raz w afekcie, raz bez serca,
W plecy wbija nóż morderca.
Z łezką w oku dźga lirycznie,
W rękawiczkach, higienicznie.
Choć go zmora w nocy dusi,
Gna Nemezis ? zbrodnia kusi.
Każdą drogą: główną, polną,
Umie jeździć ten, co golnął.
Trzy promile, siny nos
I ? ja, k?, królem szos!
Jak nikogo nie zabiję,
To ponownie się napiję.
Pojedynczo ? żadnych zrzeszeń,
Kieszonkowcy czyszczą kieszeń,
By jak piórko był człek lekki.
Biorą wszystko: portmonetki,
Dokumenty, klucz, grzebyki,
Delikatnie, bez paniki.
Raz na trzeźwo, raz po secie,
Siedzi oszust w Internecie,
W chachmęceniu typek biegły.
Miast komórek wciska cegły.
Kupisz wypas?full, firmówkę,
A otrzymasz szamotówkę.
Wśród przestępców jeszcze parę
Jest zawodów ? wszystkie stare,
Skrzętnie w światku ich ukryte,
W naszą rzeczywistość wryte.
W strachu żyje polski lud,
Bandytyzmu u nas w bród! |