Radzili o oświacie

Informacje o placówkach oświatowych na terenie naszej gminy przybliżył radnym naczelnik wydziału oświaty, Adam Kozłowski. Zaczął od wyników egzaminów zewnętrznych, gdyż to one w największym stopniu decydują o efektywności systemu oświaty. Ogólnie rzecz biorąc wyniki egzaminów wypadły dobrze. Średnia wyników egzaminu gimnazjalnego jest wyższa od średniej powiatowej, wojewódzkiej oraz średniej krajowej. Na tle innych szkół nasze placówki wypadają dobrze. Podobnie wypadły wyniki egzaminów w podstawówkach. Naczelnik przekazał radnym, że także wyniki egzaminów maturalnych w SLO są znacznie wyższe od wojewódzkich. Placówkę tę cechuje wysoka jakość i skuteczność nauczania oraz efektywność, która skutkuje dostawaniem się maturzystów na wymarzone kierunki studiów. Naczelnik podkreślił, że w ubiegłym roku były sprzyjające warunki, aby placówki wzbogaciły się o nowe pomoce dydaktyczne, a dzięki środkom pozyskiwanym z WFOŚiGW udało się budować ogródki dydaktyczne przy szkołach i przedszkolach. W tym roku dodatkowo zostaną wyposażone trzy pracownie przyrodnicze w szkołach. Szkoły dobrze spełniają swoją rolę edukacyjną i opiekuńczą, a także (miejmy nadzieję) wychowawczą.
Naczelnik zwrócił też uwagę radnych na spadającą liczbę uczniów i utrzymującą się liczbę nauczycieli, co skutkuje coraz większymi kosztami utrzymania placówek. Choć były podejmowane działania mające spowodować lepszą organizację sieci szkół, bo m.in. dokonano korekty obwodów szkolnych, podjęto uchwałę, w myśl której gmina finansuje tylko dojazdy dzieci do szkół w swoich obwodach. Podjęto również decyzję, po konsultacjach z rodzicami, o łączeniu niektórych oddziałów. To wszystko miało spowodować zmniejszenie kosztów, jednak po kilkumiesięcznych obserwacjach widać, że te działania nadal nie rozwiązały problemu.
Rodzice mimo wcześniejszych ustaleń wysyłają swoje dzieci do szkół w innych obwodach. Widać to prawie we wszystkich szkołach podstawowych i gimnazjach. Liczba uczniów klasy pierwszej w obwodzie szkoły, według danych z ewidencji, jest mniejsza niż faktyczna liczba dzieci w danym wieku. Choćby w SP w Januszewicach gdzie na 10 dzieci wchodzących w wiek szkolny, do klasy pierwszej w rejonie poszło zaledwie troje. W innych placówkach jest podobnie: siedmioro do SP w Kruszewcu, sześcioro do SP w Modrzewiu, troje SP w Januszewicach. Okazuje się, że na 788 uczniów klas pierwszych podstawówek i gimnazjów aż 285 nie chodzi do szkół w swoich obwodach (w tym 59 spoza terenu naszej gminy).
Sytuacja finansowa pogarsza się także ze względu na dodatkowe koszty, które gmina musi ponosić, związane przede wszystkim z urlopami dla poratowania zdrowia oraz niemożliwy do opanowania zakres nauczania indywidualnego. W ubiegłym roku z nauczania indywidualnego korzystało 42 uczniów, co kosztowało gminę ponad milion złotych. Subwencja takich kosztów nie uwzględnia, a nauczyciel nie pracuje z kilkoma uczniami tylko z jednym. Najwięcej przypadków indywidualnego nauczania kumuluje się w ZSS nr 3. W ubiegłym roku kosztowało to gminę 522.445 zł. Do tego dochodzą także koszty za urlopy zdrowotne nauczyciel, w ubiegłym roku trzynastu nauczycieli korzystało z takiej formy podreperowania zdrowia, a w tym już czternaścioro.
Naczelnik, Adam Kozłowski zwrócił uwagę radnych, że gmina, jako organ prowadzący, ponownie staje przed zadaniem podejmowania konkretnych działań, które będą zgodne zarówno z wolą rodziców, jak i przyniosą wymierne efekty finansowe. Jak podkreślił potrzeba decyzji, nie dyskusji, bo ta już była i nie dała żadnego efektu.
Także burmistrz przyznał, że koniecznie trzeba wrócić do reorganizacji sieci szkół. Przypomniał, że po odbyciu spotkań z rodzicami wielu z nich deklarowało, że będzie wysyłać dzieci do macierzystych placówek. Okazało się jednak, że to były tylko deklaracje, a w praktyce ich deklaracje nie potwierdziły się. Radni otrzymali informację ile dzieci jest urodzonych w danym obwodzie, a ile z nich faktycznie chodzi do tych szkół. Z tego wysuwa się wniosek, a potwierdzają to także rodzice tych dzieci, które chodzą jednak do szkół miejskich, że rada będzie musiała podjąć ważne decyzje. W szkołach jest mało dzieci, a jeśli nie chodzą one do swoich szkół, to przy takim poziomie finansowania niektóre placówki nie będą miały racji bytu. Jedni rodzice bronią szkół, a inni którzy wysyłają swoje pociechy do szkół miejskich mówią otwarcie, że te małe placówki nie mają racji bytu. Jedni podają argumenty, że nie chcą, żeby im ograniczać podejmowanie decyzji, do której szkoły ma chodzić ich dziecko. Takie wnioski wysuwają zwłaszcza rodzice, którzy pracują w mieści i po drodze do pracy po prostu dowożą dzieci do placówek miejskich.
Burmistrz przyznał, że już niedługo zostanie przygotowana propozycja reorganizacji sieci szkół, w tym także likwidacji niektórych placówek. Radni w przygotowanych materiałach otrzymają zeszłoroczne deklaracje rodziców oraz stan faktyczny. Także dyrektorzy szkół miejskich byli informowani o rygorystycznym przestrzeganiu liczby uczniów w klasach. W przypadku, kiedy w klasie brakuje około sześcioro uczniów, a są chętni z terenów wiejskich wówczas dyrektorzy, żeby klasa mogła się finansować, przyjmują te dzieci. Rodzice dzieci z terenów wiejskich, choć zdecydowali o posłaniu swoich pociech do szkół miejskich i tak często mają pretensje, dlaczego gmina ich dzieciom nie dofinansuje dojazdów do szkół. Dlaczego w ten sposób gmina ogranicza ich wybory? A to dlatego, że przyjęcie uchwały o dojazdach miało być argumentem za posyłaniem uczniów do swoich obwodów.
Mając już zeszłoroczne doświadczenia włodarz przekonywał radnych, że muszą być bardziej stanowczy w podejmowaniu decyzji. Radni muszą to uwzględnić, bo inaczej każdego roku będzie trzeba coraz więcej dopłacać do funkcjonowania szkół. Tymczasem zaoszczędzone pieniądze można by wykorzystać na doposażenia istniejących i dobrze działających szkół.