Powaliła wszystkich

Kamila Biniek jako muzyk Tramblanki

W grudniu 2008 r. po raz pierwszy rozmawialiśmy z Kamilą Biniek, która zaczęła swą przygodę z muzycznym konkursem w styczniu 2007 r. na eliminacjach w Łodzi. Wtedy to o prawo do udziału w programie „Jaka to melodia” walczyło ok. 400 osób. Potem już dostała swoją szansę, zagrała i po kolei wygrywała kolejne odcinki, praktycznie nokautując rywali. Dopiero w ostatnim, gdy walczyła w finale miesiąca, zabrakło trochę szczęścia i samochodem odjechał ze studia jej przeciwnik, Marek. Ale dla Kamili nie skończyła się przygoda z tym programem – była zapraszana do udziału w innych odcinkach, gdzie nie tylko grała, ale i śpiewała.
„Telewizyjni ludzie” (jak ich wcześniej nazwaliśmy) zauważyli, że Kamila ma nie tylko dużą wiedzę muzyczną i gra na wielu instrumentach, ale i to, że „kamera ją lubi”, stąd kolejne zaproszenia do udziału.
Przepisy regulaminowe konkursu dopuszczają do ponownej gry tych zawodników, którzy już grali i wygrywali, po upływie ściśle określonego czasu. W tym okresie Kamila Biniek jak zwykle zajmowała się pracą zawodową w ZSP nr 1, a ponadto grała w Orkiestrze Miejskiej, w „Tramblance”, prowadziła zajęcia chóru, grała i śpiewała w zespole. Muzyka po prostu wypełniała jej cały czas. No, może już nie cały… Po poprzedniej edycji programu trochę czasu „ukradł” jej, wówczas przyszły, teraz obecny mąż, Maciej. Opocznianin, a musiał szukać kontaktu z Kamilą przez… internet, tak bardzo miała napięty harmonogram zajęć. Dziś są świeżo poślubioną parą, a króciutką scenkę z ich wesela mogła zobaczyć cała Polska w finałowym i wygranym przez Kamilę programie „Jaka to melodia”.
Tym razem Kamila praktycznie nie dała najmniejszych szans swoim rywalom, którym udało się wyrwać możliwość odpowiedzi tylko na jedno pytanie. Na wszystkie pozostałe najszybciej odpowiadała Kamila. Jej znajomość muzyki i, co bardzo ważne, prawidłowych tytułów granych piosenek okazała się rewelacyjna. Prowadzący program Robert Janowski w pewnym momencie stwierdził, że jeśli odgadnie tytuł kolejnej piosenki po jednej nucie, to padnie na kolana. I padł.
Rozgrywki oraz finał miesiąca rozegrany był później, niż planowano. Przeszkodziła żałoba narodowa. Na jej czas po prostu program „Jaka to melodia” został zawieszony. Ale potem nastąpił dla Kamili prawdziwy maraton nagraniowy. Trzy kolejne odcinki programu nagrywano jeden po drugim i wyemitowano 24, 26 i 27 kwietnia. Jednego z nich Kamila nie mogła zobaczyć w TV, bo akurat to był jej dzień ślubu.
Finał miesiąca został wyemitowany 16 maja i aż do września nie zobaczymy już Kamili na ekranie. Będą wakacje.
Jeszcze nie jest znana dokładna data, kiedy nastąpi nagranie i emisja „Finału wiosennego” w którym wystąpi nasz opoczyński fenomen. Jeśli Kamili pójdzie równie dobrze, jak dotychczas, to zobaczymy ją też w finale roku a ten, jak zwykle, emitowany jest w sylwestra.
Zapytaliśmy się, jak dużo czasu zajęły Kamili przygotowania do konkursu. – Tym razem zaledwie jeden weekend – odpowiedziała. – Mam stały kontakt z rozmaitą muzyką, więc większość tytułów po prostu znam. Teraz musiałam tylko trochę odświeżyć teorię, czyli niektóre fakty, np. lata nagrań niektórych krążków, bo czasami padają tego rodzaju pytania. Przez cały czas, od chwili zakończenia tamtej emisji programu, staram się na bieżąco śledzić nowe hity i zapamiętać ich tytuły, bo przecież mogły paść pytania z nowości. Wymaga to trochę wysiłku, ale przecież – jak można było usłyszeć w programie – „Za darmo nic” (taki tytuł nosi piosenka Partycji Kosiarkiewicz, którą musiała rozpoznać Kamila w finale). W warszawskim studio tym razem podczas nagrania towarzyszył Kamili jej mąż i bratowa. Mocno i skutecznie trzymali za nią kciuki, jak pewnie spora grupa opocznian, która oglądała w TV jej starty.