Na zegarze ósma wpół.
Z miast, miasteczek, osad, siół,
Od Podhala do Bałtyku,
Zwartą grupą lub bez szyku,
Jak co roku, od stuleci
Maszerują do szkół dzieci.
Po oświatę, po kaganek.
Kilogramów pięć czytanek
Każde dziecię mężnie niesie.
Nic to, że biedactwo gnie się.
Dumnie dźwigaj swój tornister!
Kiedyś nawet sam minister,
Pośród wichrów i zamieci
Teczkę nosił, drogie dzieci.
Niech więc dziatwa nie narzeka.
Pani w klasie już was czeka!
Zawsze miła i niegroźna.
W szatni za to czeka woźna,
Za filarem, by ocenić,
Kto dziś nie chce butów zmienić.
Warto mieć to na uwadze,
Podpaść woźnej ? ja nie radzę.
Wszyscy was witają pięknie,
Na ten widok serce mięknie.
Nie pomoże morze łez
Już wakacji nadszedł kres.
Wasza laba się skończyła!
Nic nie zdziała żadna siła,
Wróżek nie ma, zniknął mag.
Dzwonek zabrzmi tak i tak.
|