Prześladował chłopców trzech
Na wakacjach straszny pech.
Ferie mieli nieudane
Przez zdarzenia niesłychane.
Do szkół idąc, biedaczyny,
Klną jak szewców trzy tuziny.
Krzysia szał ogarnia dziki,
Nie pojechał do Afryki!
Nie zobaczył mumii w krypcie,
No bo wojna jest w Egipcie.
Po egipskim dziś mknąc piachu
Można? się ze strachu.
Znowu Rysio, pragnął z plaży
Obserwować marynarzy.
Liczyć statki, łajb bez liku,
A i kąpać się w Bałtyku.
Wdział więc płetwy, mama mini,
Pojechali wnet do Gdyni.
Do plaż dotarł cug, powoli.
Mamę porwał tłum kiboli.
Ryś nie zdążył chwycić maci,
Bo wpadł w łapy morskiej braci.
Dziś wspomnienia Rysia z plaży:
Bój kiboli, marynarzy.
Jeszcze gorszy miał przypadek
Na wakacjach mały Tadek.
On się nie chciał przygód chwytać,
Ale książki w domu czytać.
Chłonąć gros literatury.
Taki wybryk ma natury.
Pechem jednak jest Tadzika,
Że ma ojca polityka.
Ten po kraju wciąż się szwenda,
Bo wybory, referenda?
Miast Norwida chłonąć, Leca,
Pętał się nasz brzdąc po wiecach.
Idzie chłopców trzech do szkoły,
Każdy wściekły, niewesoły.
Sfaulowani ? dwóch psychicznie,
A ten trzeci politycznie.
Świat dorosłych z marzeń łupi.
Świat dorosłych bywa głupi.
|