Za złe nam politycy mają,
Ci, co to ciągle przy garnuszku,
Że się Polacy nie starają,
Ponoć leniwy naród, w łóżku.
Góra wkurzona i to fest,
Polityk co dnia, wściekły, chmurny,
Że chociaż Polak silny jest,
To ani czorta nie jest jurny.
Włosy zaczyna się już rwać,
Bo w naszym kraju nawet młodzi,
Do pracy nic się nie chcą brać
I stąd się dzieci mało rodzi.
Niby normalnie, z żoną mąż,
W łóżeczku kiedy księżyc świeci,
Niby figluje naród wciąż,
A mało z tych figielków dzieci.
Niejeden klnie polityk szpetnie,
Już na jałowe ludu psoty:
Może ktoś wziąłby się konkretnie!
Miast baraszkować, do roboty.
Setki instrukcji już wydano,
Odczyty były i ukazy,
Co robić nocą, a co rano,
W jakich pozycjach, ile razy.
Lecz choć się stara władza wdzięcznie,
Naród wciąż rzeczy nie rozumie.
Bo nikt dotychczas "własnoręcznie"
Nie demonstrował ? sam nie umie?
A wszelkie mowy wszak jałowe,
Sama teoria nic nie znaczy,
Ni na zachętę becikowe,
Nim się praktycznie nie zobaczy.
Stąd do władz apel, ot przesłanie,
Skoro rzecz dla nich taka łatwa,
Niech nam pokażą, na ekranie,
Co robić, aby była dziatwa.
Bez instruktażu nam, odgórnie,
Choćbyś zarzucał co dnia sieci,
Do rzeczy brał się ostro, jurnie,
To małe szanse masz na dzieci.
Więc by nierówny skończyć mecz,
Poprosić władze dziś logicznie:
Pokażcie wreszcie w czym jest rzecz!
A się poprawi statystycznie.
|