Wkrótce święta, więc przez kraje,
Maszerują Mikołaje.
Mkną przez miejskie tłumy, korki,
Z prezentami niosąc worki.
Mikołajów cała zgraja,
Grudzień to czas Mikołaja.
Świętych kroczy wprost tasiemiec,
Ten na Łotwę, ten do Niemiec,
Do Mongolii, Chin, do Konga,
Mikołajów tłum nadciąga.
Mikołaja ? nie ma jaj!
Wszak ma swego każdy kraj.
Nikt by fachu nie doceniał,
Gdyby się Mikołaj zmieniał.
Żal byłby polskiemu dziecku,
Jakby gadał po niemiecku,
A już byłaby wręcz bieda,
Gdyby Chińczyk zgrywał Szweda.
Więc tym znakiem, wszędzie stąd,
Nadzoruje świętych rząd.
Mikołajów dzielą szychy,
By nie było w grudniu kichy.
W Polsce pieczę, to nie bzdet!
Ma nad świętym MSZ-et.
Więc i Polak mały, duży,
Bo w tym roku się zasłużył,
Dziś z radością, już od maja,
Oczekuje Mikołaja.
I mężczyźni i kobiety
Zawieszają więc skarpety,
Bowiem takie są praktyki
Rodem prosto z Ameryki.
Po drabinach mkną rodziny
Na dach sprawdzić, czy kominy
Wyczyszczone z brudnej treści
I czy się Mikołaj zmieści?
Może sobie wszak biedaczek
Usmarować swój kubraczek,
Cały czerwoniutki, cudny,
Wstyd by chodził przez świat brudny!
Sprawdzić trzeba też, koniecznie,
Czy na dachu jest bezpiecznie.
Może maszt anteny niski,
Lub eternit jest za śliski?
Gdy to wszystko zrobisz, waść,
Możesz już się do snu kłaść.
Rano znajdziesz wypoczęty,
W swej skarpecie cud prezenty ?
Jeśli przez rok byłeś grzeczny!
Taki zwyczaj jest odwieczny.
Tylko zło czyniąca postać
Tęgą rózgę może dostać,
Bo Mikołaj dobrze wie
Kto zasłużył nań, kto nie.
|