L-4 za kaczkę cd.

O sprawie pisaliśmy jako pierwsi w TOP nr 50 (805) z 14 grudnie 2012 r. Wówczas Prokuratura Rejonowa skierowała do Sądu Rejonowego akt oskarżenia wobec pięcioro lekarzy zatrudnionych w ośrodkach zdrowia na terenie powiatu opoczyńskiego oskarżonych o wydawanie zwolnień lekarskich w zamian za korzyści materialne. Trzeba przyznać, że żenująco niskie. Dwie spośród oskarżonych osób od razu przyznały się do zarzucanych im czynów, w związku z czym prokurator skierował do sądu wnioski o warunkowe umorzenie postępowania karengo.
Przypomnijmy. Proceder miał miejsce na terenie kilku gmin naszego powiatu i był w sumie bardzo prosty. Gmina zatrudniała bezrobotnych na okres od 1 do 3 miesięcy w ramach tzw. prac interwencyjnych. Kiedy kończył się okres zatrudnienia delikwent działał według utartego schematu. Szedł do lekarza, gdzie za łapówkę otrzymywał zwolnienie lekarskie. Kwoty, które brali lekarze, nie były porażająco wysokie, można powiedzieć, że wręcz żenująco niskie. Ot, 30-70 zł. Jak zabrakło tych kilku groszy brali co popadnie, a to paczkę kawy, a to żywą kaczkę. Zwolnienie było przedłużane przez pół roku. Potem gmina ponownie zatrudniała delikwenta w ramach prac interwencyjnych i wszystko zaczynało się on nowa: ostatni dzień zatrudnienia, wizyta u lekarza, niewielki datek, kolejne zwolnienia lekarskie. I tak mijał roczny okres formalnego zatrudnienia, a to dawało już podstawy do starania się o kuroniówkę, wypłacaną przez Powiatowy Urząd Pracy.
W tej sprawie przesłuchano ponad stu świadków.
Pomijając aspekt prawny całej historii, który teraz będzie badał sąd, dla nas wręcz niesamowity wydaje się wydźwięk moralny tej sprawy. Lekarze na pewno nie należą w Polsce do grupy zawodowej o niskich dochodach. Pracując na etacie w ośrodku zdrowia mają wypłacane pensje w wysokości ok. 6000 zł. I to bynajmniej nie za 8 godzin pracy. Z reguły pracują w dwóch, trzech ośrodkach, mają praktykę prywatną. A tutaj połakomili się na śmiesznie niskie kwoty.
Jest i druga strona medalu. Bardzo często urzędnicy gminni sugerują zatrudnionym w ramach prac interwencyjnych wizytę u określonego lekarza, a podobny proceder kwitnie praktycznie w każdej gminie. A może to dowód na stwierdzenie, że jaki specjalista, taka korupcja.
W tej sprawie zapadły już pierwsze rozstrzygnięcia. Urszuta T., lekarka mająca najwięcej zarzutów, w Sądzie Rejonowym w Opocznie przyznała się do stawianych jej zarzutów i wnioskowała o dobrowolne poddanie się karze. Do wniosku przychylił się i sąd i prokuratura. 15 stycznia zapadł wyrok ? 1 rok pozbawienia wolności z warunkowym zawieszeniem wykonania kary na 3 lata, zakaz wykonywania zawodu na okres jednego roku, liczony wraz z dotychczasowym okresem zawieszenia w prawie wykonywania zawodu, a więc obowiązujący do września br., zwrot otrzymanych korzyści materialnych w kwocie 5116 złotych oraz pokrycie kosztów i opłat postępowania sądowego. Dwójka lekarzy zdecydowanie nie przyznaje się do winy i ich sprawa została wyłączona do odrębnego postępowania.
Ostatnio i do nas docierają informacje mówiące o oburzeniu w środowisku opoczyńskich medyków, w związku z wysokością kary jak i sposobem potraktowania sprawy przez prokuraturę. No cóż, biorąc pod uwagę korporacyjną lojalność oburzenie zrozumiałe, ale?
Po pierwsze dowody zebrane w tej sprawie przez prokuraturę musiały podlegać analizie dokonanej przez sąd i były przez sąd zweryfikowane. Po drugie należy pamiętać, że lekarka, na której ciążyło prawie pięćdziesiąt zarzutów dobrowolnie poddała się karze, co oznacza, że przyjmowała korzyści materialne, stąd i wymiar kary. I wreszcie po trzecie oburzenie powinno się wyrażać raczej potępieniem tego procederu. Nie łudźmy się, podobne zjawiska są we wszystkich gminach, tyle tylko, że jak do tej pory nikt nikogo za rękę nie złapał.
Do tej sprawy będziemy pewnie jeszcze wracać nie raz.