Miło jest popatrzeć lub wziąć udział w kibicowaniu meczów naszej reprezentacji siatkarzy. Cudownie jest być świadkiem kibicowania Adamowi Małyszowi. Również innym dyscyplinom sportu, nawet tym typowo męskim (np. żużel), towarzyszą zorganizowane grupy kibiców przemieszczających się za swoimi idolami (reprezentacjami, klubami) nawet w najodleglejsze zakątki globu. Każdy rozgrywany mecz czy zawody, od klubowych po olimpijskie, gromadzi tysiące ludzi, którzy chcą dopingować i robią to kulturalnie. Na takie mecze i zawody nie strach jest przyjść nawet z dzieckiem. Są świętem dla zawodników i kibiców
Jakże inaczej przy tym wszystkim wyglądają grupy kibiców piłki nożnej. Oczywiście, większa część z nich to są przykładni, kulturalni kibice, ale o całym obrazie decyduje mniejsza grupa zwana kibolami.
Niespełna trzy tygodnie temu przez Opoczno przejeżdżała kolumna samochodów samochodów kibiców konwojowana przez policję. Pech chciał, że na ul. 17 Stycznia jeden z autokarów miał awarię i cała kolumna zatrzymała się, praktycznie blokując drogę krajową K–12. Opoczyńscy policjanci, wspomagani przez swych tomaszowskich kolegów, musieli zapewnić bezpieczeństwo miastu i jego mieszkańcom oraz przywrócić płynność ruchu na „dwunastce”. A w świat poszła fama, że w Opocznie była zadyma, dlatego ściągano posiłki...
Ponieważ większość z nas nie potrafiłoby rozpoznać na ulicy kto jest kim, kibicem czy kibolem, to na wszelki wypadek widząc idącą grupę młodych ludzi z szalikami każdy, kto mógł, schodził z drogi. I chyba – mimo wszystko – jest to najlepsze rozwiązanie, gdy nie wie się czy to kulturalny, czy agresywny typ.
A kto przychodzi na stadion, na mecz piłki nożnej? Najspokojniejsi są szalikowcy, zrzeszeni w klubach kibica. Zasiadają zawsze w wydzielonych sektorach i współpracują z władzami klubów. Z daleka widoczni są ultrasi, którzy odpowiadają za oprawę meczową. Zwykle mają przy sobie wielkie flagi klubu, transparenty, świece dymne itp. Bać się można hooligansów – to są stadionowi zadymiarze, których tak naprawdę nie interesuje przebieg meczu, lecz dążenie do konfrontacji i hoolsami innych drużyn. To są ci, którzy zasłaniają twarze, prowokują rywali nie tylko słowami, nie siedzą na ławkach. Najgroźniejsi są jednak członkowie bojówek – są to hermetyczne elity hoolsów, specjaliści od ochrony szalikowców i ultrasów. To oni uczestniczą w bójkach i tzw. ustawkach, często mają powiązania z grupami przestępczymi.
Choć w kodeksie kibola mówi się o tym, że w razie czego biją się jeden na jednego, przy użyciu gołych pięści, to jednak często widzimy w telewizji lub w internecie, że kilku bojówkarzy lub (jak kto woli) hoolsów bije i kopie jednego przeciwnika. Obserwatorzy takich bójek lub ustawek często wręcz chwalą się tym, umieszczając filmiki na internetowych stronach.
Zwykłemu zjadaczowi chleba lub kibicowi, który ogląda mecz w domu, trudno jest rozpoznać, kto jest kibicem a kto jest groźnym kibolem, bo na pozór wyglądają tak samo – noszą szaliki. Dlatego najlepiej jest schodzić im z drogi. Nas jednak martwi jedno, że w tym przypadku większość nie potrafi podporządkować sobie mniejszości, zaś ta mniejszość tworzy zły obraz całej, ogromnej rzeszy kibiców futbolu. Powoduje to też straty finansowe, za które my wszyscy płacimy. Przecież policyjne konwoje, ochrona przejazdów kibiców – to wszystko kosztuje. Często sąsiadujące jednostki muszą wspierać policjantów „goszczących” kibiców na swoim terenie, a to oznacza ich brak na własnym obszarze, dochodzą koszty transportu i przewozu np. koni jak to bywa zawsze podczas derby w Łodzi, gdy z Tomaszowa wyjeżdżają policjanci konni.
Już niedługo, bo za dwa lata, w Polsce rozegrane będzie EURO. Czy do tego czasu uda się nam wszystkim wychować prawdziwych kibiców piłki nożnej? Udało się to z kibicami skoków narciarskich. Może i w futbolu się powiedzie? Ale czy nie jest na to za późno? |