Wicemarszałek Sejmu, kandydat SLD na prezydenta, były szef MON. Był jednym z najbardziej doświadczonych polityków lewicy, zasiadał w ławach poselskich nieprzerwanie od 1989 roku, pełniąc funkcje m.in. szefa klubu parlamentarnego Sojuszu, ministra obrony narodowej i wreszcie wicemarszłka Sejmu.
Na ceremonię pogrzebową do Warszawy wyjechała delegacja członków Sojuszu Lewicy Demokratycznej i Stowarzyszenia „Pokolenia” z Opoczna, Drzewicy, Poświętnego a także z Tomaszowa Maz. Wicemarszałka Sejmu i kandydata SLD na prezydenta żegnał wielotysięczny tłum. Ceremonia odbyła się w warszawskiej katedrze polowej Wojska Polskiego. Dla tych, którzy nie zmieścili się w środku ustawiony został telebim. Na pogrzeb przybyli czołowi politycy ze wszystkich ugrupowań, bowiem – co wszyscy podkreślali – Jerzy Szmajdziński nie miał wrogów. – Nie jątrzył, nie ranił – wspominał abp Sławoj Leszek Głódź, przewodniczący ceremonii. Mówił o zmarłym bardzo ciepło i osobiście, wspominał o wielu wspólnych rozmowach, o kartkach świątecznych, które sobie wysyłali, nawet o tym, że PIT–ami w domu Szmajdzińskich zajmowała się Małgorzata, bo Jerzy się na tym zupełnie nie znał…
Spod katedry orszak pogrzebowy przemieścił się na Cmentarz Wilanowski, gdzie odbyła się dalsza część ceremonii pogrzebowej. Kompania reprezentacyjna Wojska Polskiego oddała cześć swemu byłemu ministrowi oddając salwę honorową. Przyjaciela pożegnali m.in. Aleksander i Jolanta Kwaśniewscy, Grzegorz Napieralski, Leszek Miller, Józef Oleksy. Na ceremonii obecny był gen. Wojciech Jaruzelski. Nie zabrakło też Stefana Niesiołowskiego. |