Za nic się Polska zmieniać nie wzdraga,
Co biurokrata z Unii wymaga.
Choćby przepisy durne, wręcz chłam,
Rząd wnet na baczność ? ruki pa szwam!
Płyną do kraju bzdety z Brukseli,
Ledwo zaświta, coś w łeb im strzeli.
W każdą dziedzinę Unia pcha łapy,
Stąd procedury, normy, hacapy.
Co dnia przepisów zwiększa się krąg,
Instrukcje chowu i? mycia rąk.
Chłonie pokornie Polska głupoty.
(Norm brak dziś tylko: jak myć "klejnoty").
UE na polu, w szkole i w szklarni.
Od września wkroczy też do wędzarni.
Bo znalazł łobuz jakiś, o Chryste!
Związki, w wędzonym mięsie, smoliste.
Ledwo wzór wykrył, wnet zaczął zrzędzić,
By nam wędzone mięso podwędzić.
Wiosną i latem, jesienią, w zimie,
Kres dojrzewania kich wszelkich w dymie!
Palona brzoza, wierzba, jałowiec,
Nie liźnie ogniem mięsa świń, owiec.
Wędzona tusza wołu, koguta,
Uznała Unia, jest zła, zatruta.
Łzy jak fasola kapią wprost z rzęs
Smakoszom wędlin i wszelkich mięs.
Płaczą tym bardziej, że starczy chwila,
A też zabronią przysmaków z grilla.
Złowieszczo dodam nawet, bezczelnie:
Na złom też trafią kiedyś patelnie.
Na polskim stole zburzony mir.
Lud, po kiełbasie, już wdziewa kir.
Gdy czas nadejdzie miesiąca września,
Smak pozostanie jedynie w pieśniach.
Smutno bez ciebie będzie, jak licho.
O uwędzona, przesmaczna kicho!
Przekleństw tysiące na usta pcha się,
Gdy Unia miesza w mięsie, kiełbasie
Zamiast morału dziś kilka zdań:
Odczep się Unio od naszych dań.
Koniec norm głupich, paskudnych, złych.
Polak nie odda wędzonych kich.
Nie będzie łobuz, taki owaki,
Morał by zdał się lub coś w tym sensie,
Co Unią wstrząśnie, całą zatrzęsie,
Co ciąg powstrzyma pomysłów złych,
Jak dziś w przypadku kiełbas i kich.
Do urzędnika UE
Morał na usta wprost rwie się, pcha się,
Koniec smolistych związków w kiełbasie.
|