Nowy Rok zaczynamy zwykle z pustymi portfelami. Najpierw obskubują nas świąteczne zakupy, w których znaczącą kwotę stanowią prezenty dla bliskich (nie zawsze trafione, ale przyjmowane z obłudnym uśmiechem), potem ostatnie grosze wydajemy na sylwestra. Decydując się powitać Nowy Rok na wielkim balu, a tak będzie wypadało, skoro wraz z nim skończy się ten najbardziej zwariowany w historii wiek, zwykle bierzemy pod uwagę tylko koszt samej zabawy sylwestrowej.
Wkrótce okazuje się, że wydatki będą znacznie większe. ?Ja nie mam co na siebie włożyć? ? ten przedwojenny szlagier ? bynajmniej nie śpiewany, ale mówiony kategorycznie ? powoduje, że zrozpaczeni panowie łapią się za kieszenie. I nic dziwnego ? sylwestrowa kreacja wraz z pantofelkami, torebką i biżuterią może kosztować więcej niż sam bal.
Ale żadna szanująca się dama nie wystąpi w tej samej sukni drugi raz w tym samym towarzystwie. Wolałaby przesiedzieć tę noc przed telewizorem, niż widzieć pełne złośliwej satysfakcji spojrzenia przyjaciółek. Jedno z kobiecych pism ostatnio radziło, by na kreację sylwestrową przefarbować odnaftalinowaną suknię ślubną, ale na to już za późno. Co byłoby zresztą przypomnieniem, że i one pamiętają i tę kreację?
Panowie! Trudne dni przed wami! Dziesięć razy zastanówcie się, nim naciśniecie klawisze bankomatu! Na szczęście wypisanie czeku i kolejka w banku daje wam możliwość zastanowienia się?
Ale i tak ustąpicie swojej wybrance. Wynik? Czytaj tytuł!
|