Do Mołdawii, bo pod ścianą,
Ruszył team nasz po wygraną.
Zbiegła kadra się futbolu,
Trzech bramkarzy, reszta w polu.
Dwa tuziny ściągnął chłopa
Trener tych, co mają kopa.
Z całej Polski się zjechali,
Z Wisły, Odry i ze Stali.
Skoro kadra jest w potrzebie,
Też i z Niemiec, sami z siebie.
Furda saksy! Ważny mecz!
Choć szparagi też fest rzecz.
Od początku stąd, za sprawę,
Nasi, prosto, gryźli trawę.
Grali niczym? no, jak z nut,
Aż piłkarski dymił but.
Lecz gdy palą się trzewiki
Trudno liczyć na wyniki.
Pewnie z tego buta żaru,
Z bramki zdjąć nie mogli czarów.
Gola strzelić raz się dało,
Ale remis to za mało!
Nie pomogła kanonada.
Ciao, mundialu, d? blada.
Siedzą chłopy dziś jak ścięte
Wszystko było wszak zapięte!
Zapał, werwa i taktyka.
Oj, nie wińmy Fornalika.
Włos też nie stał wskroś do celu,
Chłopcy mieli wiadro żelu.
Skąd więc kicha? ? zdarta płyta,
Cała Polska znowu pyta.
Mam odpowiedź jedną, szczerą,
Team nie pod tą grał banderą!
Polak, nie ma tajemnicy,
Fest gra w klubie zza zagranicy.
Z przeciwnikiem nasz gra w kulki,
Gdy z Dortmundu ma koszulki.
Jak maszyna jest niemiecka,
Gdy klub z Niemiec lub z Doniecka.
Strzela gole, w pył rozsadza.
Orzeł chyba w grze przeszkadza.
|