tygodnik opoczyński
Baza firm
 
Zdrowie

 A psik! Na zdrowie!

 

Z całą pewnością coraz więcej Polaków, zamiast iść z objawami przeziębienia czy grypy do lekarza, woli leczyć się samemu, w domu. Szczerze mówiąc wcale im się nie dziwię, bo ilekroć sama muszę skorzystać z usług jakiejkolwiek przychodni lekarskiej, to ciarki przechodzą mi po plecach. Niewygodne ławki w poczekalni, tłumy oczekujących, tu ktoś kicha, tam kaszle, tu ktoś inny opowiada makabreski z przebiegu swojej choroby i na dodatek absolutnie bezduszni (czytaj: przepracowani) lekarze – nie, to nie dla mnie. Dlatego o ile tylko „coś mi zaczyna dolegać”, wolę przejść się do apteki i kupić któryś z leków sprzedawanych bez recepty. Ale, by leczyć się z przeziębienia, trzeba choć trochę wiedzieć, czym różni się ono od grypy i ile oraz jaki lek można przyjąć, by pomógł, a nie zaszkodził. Tymczasem ludzie kupują lekarstwa kierując się reklamami (a tych ostatnio jest aż nadto!), a nie zdrowym rozsądkiem i wychodzą z aptek obładowani torbami z lekarstwami, które – między innymi – dublują się. A przecież należy pamiętać, że stosowanie zbyt dużej ilości substancji czynnych, nawet uznawanych za bezpieczne, może powodować działania niepożądane. Poza tym powinniśmy umieć odróżnić, kiedy nasza choroba spowodowana jest wirusem, bakterią czy jest to po prostu zwykłe przeziębienie, czy też początek grypy.
W przypadku zachorowań wirusowych koniecznie musimy pamiętać, że medycyna – jak dotychczas – nie wymyśliła jeszcze skutecznego leku na wirusy i leczenie w tym przypadku polega na wspomaganiu organizmu przed rozprzestrzenianiem się choroby i wzmacnianiu tarczy obronnej. Antybiotyki, po które niektórzy sięgają zbyt często, nawet bez lekarskiego zalecenia, mogą tylko zaszkodzić w trakcie tej kuracji, a dodatkowo spowodować, że nasz organizm w przyszłości będzie bardziej „rozleniwiony” i własny układ odpornościowy znacznie gorzej będzie reagował na kolejne infekcje.
Z całego świata napływa coraz więcej zgłoszeń o epidemii grypy, co w sezonie od jesieni do wiosny nie jest czymś zupełnie nowym. Straszono nas przez ostatnie lata różnymi odmianami grypy: a to ptasią, a to świńską. Jednak często zapominano dodawać przy tym, że te odmiany grypy towarzyszą nam wszystkim od bardzo wielu lat. Gdy mówiono o kolejnych ofiarach jednej czy drugiej odmiany, niewielu pseudo–specjalistów pamiętało, by dodać, że zwykłe grypy sezonowe zabijają co roku setki tysięcy ludzi na świecie, a my się jej nie boimy (sic!). Wpadamy w panikę na wieść o kolejnej ofierze ptasiej grypy, a lekceważymy potrzebę zaszczepienia się przed zwykłą, tą, która co roku zabija tyle tysięcy ludzi!!!
Przeciwnicy szczepień przeciwko grypie jako jeden z argumentów w dyskusji stosują powiedzenie, że czy się ktoś zaszczepi, czy też nie to i tak można zachorować. Najczęściej ich wiedza na tym się zaczyna i kończy. Bo nie wiedzą już o tym, że jeśli nawet po zaszczepieniu złapie nas grypa, to jej przebieg będzie znacznie łagodniejszy i do minimum ogranicza się możliwość wystąpienia powikłań, które to właśnie są przyczyną śmierci! Może więc, zamiast straszyć naszych Czytelników wizją kolejnej epidemii grypy, przypomnimy, jak jej (oprócz szczepienia) zapobiegać?
Zacznijmy od najwcześniejszego wieku. Żart, że dzieci mogą być albo czyste, albo szczęśliwe, ma tzw. drugie dno. Nadmierna dbałość o to, by maluchy obracały się tylko w septycznych warunkach powoduje, że te najbardziej czyste i zadbane dzieci w późniejszych latach będą częściej chorować, bo nie wytworzą własnej bariery ochronnej. Tak więc, drogie mamy, pozwólcie dzieciom trochę się pobrudzić przy zabawie i nie traktujmy zwykłego, lekkiego katarku, jak choroby śmiertelnej! Niech organizm dziecka uczy się bronić.
Pamiętajmy też o właściwej diecie. Jak ona powinna wyglądać – każdy może zobaczyć nawet w najmniejszej przychodni. Wszędzie wiszą plakaty z piramidą, wskazującą, jakie należy zachować proporcje warzyw, nabiałów, mięs, pieczywa i słodyczy w naszej codziennej diecie.
Jedną z największych bolączek naszych czasów jest to, że praktycznie zapomnieliśmy, że można poruszać się na nogach – rano wsiadamy do auta, dojeżdżamy lub jesteśmy dowożeni do: przedszkola, szkoły, pracy, a potem wracamy w ten sam sposób do domu. Tam siadamy przed TV, konsolą z grami, komputerem, zajadając się chipsami i tym podobnymi smakołykami. Zawsze mamy dla siebie usprawiedliwienie – jesteśmy zmęczeni, zestresowani, bo: żyjemy w biegu (?!), w szkole zadają nam za dużo nauki i dźwigamy za ciężkie plecaki, w pracy szef za dużo wymaga „na wczoraj”, bo śpieszymy się, by zdążyć odebrać dziecko z przedszkola, a tu akurat są korki. A te stresy jak odreagowujemy? Siedząc przed komputerem i np. prowadząc gry wojenne lub trenując wirtualne inwestycje, a potem oglądając filmy akcji lub horrory? Jedząc i tyjąc? Nie tędy droga. Im więcej ruchu na świeżym powietrzu, kontaktu z przyrodą, racjonalnej diety, tym będziemy zdrowsi. A że nie będzie nas stać na najnowszy model komputera czy 40–calowej plazmy? Czy naprawdę to jest w życiu najważniejsze? Czy tego właśnie życzymy sobie, składając wzajemnie życzenia świąteczne lub urodzinowe? Nie, życzymy sobie nawzajem przede wszystkim zdrowia!
Najczęstszą przyczyną osłabienia systemu odporności jest życie w długotrwałym stresie. Kolejny powód to dieta uboga w witaminy i związki mineralne. Najważniejsze z nich to witaminy A, C, E oraz z grupy B oraz pierwiastki: cynk, miedź, selen, mangan i żelazo. Niedobory tych mikro– i makroelementów spowodowane jest tym, że jemy za mało owoców i warzyw, pijemy zbyt mało soków i wody mineralnej. Kiedyś brakowało ich w sklepach w sezonie jesienno–zimowym. A czym wytłumaczymy się przed sobą teraz? Że za drogo? Że nie lubimy? No to można alternatywnie zaopatrzyć się w tabletki z kompletem witamin i minerałów, co jednak nie powinno wykluczać wprowadzenia korekty naszych złych nawyków żywieniowych.
Kolejnym niebezpieczeństwem dla naszego układu odpornościowego jest, wspomniane już, nadmierne sięganie po antybiotyki. Winni temu jesteśmy nie tylko my, pacjenci, ale też lekarze, którzy zbyt często, bez przeglądania wstecz naszej karty zdrowia, przepisują nam te specyfiki. Oprócz tego, że zbyt częste kuracje antybiotykowe osłabiają nasz naturalny system odpornościowy, to dodatkowo, wraz ze szkodliwymi bakteriami i wirusami, niszczą pożyteczne drobnoustroje, zasiedlające błony śluzowe. Należy też przy tej okazji wspomnieć, że szczepy szkodliwych bakterii uodporniają się na niektóre z nich, więc działanie leków ogranicza się do niszczenia dobrej flory bakteryjnej i poszerza działanie wirusów.
Na pierwsze oznaki przeziębienia wyjątkowo skuteczny jest sposób babuni, czyli czosnek. Babcie serwowały go w postaci miazgi na kromeczce chleba z masłem albo w kubku ciepłego mleka. My też możemy sięgnąć po czosnek, choć najczęściej unikamy go jak ognia. A zapominamy, że w aptekach czosnek jest sprzedawany w postaci tabletek i kapsułek, po których nie mamy problemu z przykrym zapachem z ust.
Jak rozróżnić, kiedy choroba ma podłoże wirusowe, a kiedy winne są bakterie? Jest przede wszystkim jedna różnica – choroby bakteryjne zwykle rozwijają się powoli. Objawy, początkowo słabe, z czasem nasilają się i wtedy uniemożliwiają nam normalne funkcjonowanie. To pierwszy znak, żeby wzmocnić naszą odporność, choć właśnie wtedy najczęściej lekceważymy objawy: osłabienie, katar, lekki kaszel. Konsekwencją takiego postępowania jest rozwinięcie się infekcji i tworzenia się ognisk zapalnych. Łatwiej też, po krótkim ustąpieniu objawów, o nawrót choroby, która może mieć już bardziej nasilony przebieg.
Wirusy atakują nas nagle – potrafią nas rozłożyć w ciągu kilku godzin, a objawy nasilają się z minuty na minutę. Lekarz powinien nam wtedy przepisać środki wspomagające pracę układu odpornościowego i omówić z nami, jakie leki możemy przyjmować, a których w tym czasie należy unikać. Jeśli prawidłowo opiszemy lekarzowi objawy naszej choroby, to nie powinien nam przepisywać antybiotyku, ale (z czego zbyt rzadko medycy korzystają) zalecić nam wymaz z gardła, by wykluczyć istnienie dodatkowego zakażenia bakteriami.
Ale tak naprawdę jedynym skutecznym sposobem na przeziębienie i grypę jest wyleżenie ich w łóżku. To prosty i niezawodny sposób, by samemu szybko wrócić do zdrowia i nie zarażać innych. Pracodawcy powinni zrozumieć, że lepiej, jak nie będzie jednego podwładnego przez trzy dni, niż gdy chorować będzie po kolei cała załoga, a ich absencja przeciągać się będzie tygodniami.
Podsumowując: dbajmy o swoje zdrowie już od najwcześniejszych lat, czyli pozwólmy naszym dzieciom od czasu do czasu trochę się pobrudzić. prowadźmy odpowiedni tryb życia, dużo ruchu na świeżym powietrzu jako formę relaksu, stosujmy odpowiednią, zdrową dietę, bez fast foodów, chipsów itp. Nie gwarantujemy, że stosując się do tych kilku zaleceń wszystkim uda uniknąć się przeziębienia lub grypy, tym bardziej, że pogoda nas nie rozpieszcza. Mamy wszystko: mrozy, odwilże, śniegi i deszcze, wiatr i mgły. Brakuje nam naturalnego obrońcy – dłuższego dnia ze słońcem. Wychodząc z domu trudno nieraz zgadnąć, jak się ubrać. Czy zmarzniemy, czy przeciwnie spocimy się, a może trzeba zabrać ze sobą parasol, bo nagle zacznie padać i na dodatek buty nam przemokną. Tak więc pułapek pogodowych czyha na nas mnóstwo i trudno się przed nimi obronić. Zróbmy więc, co tylko możemy, a możemy sporo. I obyśmy zdrowi byli, czego Państwu i sobie życzę.


Artykuł ukazał się w wydaniu nr 8 (711) z dnia 25 Lutego 2011r.
W dziale Zdrowie dostępne są również artykuły:

Pokaż pełny spis treści
 
Kontakt z TOP
Tomaszów Mazowiecki - baza wiedzy Biuro ogłoszeń
oglotop@pajpress.pl

Tomaszów Mazowiecki - baza wiedzy Dział reklamy
tel: 44 754 41 51

Tomaszów Mazowiecki - baza wiedzy Redakcja
tel: 44 754 21 21
top@pajpress.pl
Artykuły
Informator
Warto wiedzieć
Twój TOP
TIT - rejestracja konta Bądź na bieżąco.
Zarejestruj konto »