Jak wyjątek, całe lata,
Swego święta nie miał tata.
Matka, dziecko, babcia miała ?
Ojciec figę, czyli wała!
Też teściowa dzień święciła!
I ta chuda, i otyła.
Ojca rolę pominięto,
A to najważniejsze święto!
Wszak wiadomo, każdy fater,
W czterech ścianach to bohater.
Przy nim taka, hm, teściowa,
Maciupeńka, wręcz się chowa.
Znosił ojciec mężnie dolę.
Ciężko było, ja? pierniczę.
Wiem, bo się męczyłem sam ?
Też zgred jestem, córkę mam.
Mijał styczeń, luty, maj?
Świąt nie było, tylko: daj.
Wreszcie chyba ktoś się wkurzył,
Listę świąt czerwcowych zburzył,
Kalendarze, skoro świt,
Przemalował, bo to wstyd.
Dziś już można prężyć klatę,
Doceniono wreszcie tatę.
Więc w dniu święta lub dzień po,
Mknij do ojca dziecię, bo
Chociaż nieraz był cholerą,
Kocha cię miłością szczerą.
A i przecież, z czego rad,
W przyjściu Twym na świat miał
wkład.
Synu wszelki więc i córki,
Nie żałujcie na laurki.
Wnet do ojca szoruj z kwiatem,
Jeśli jesteś małolatem.
Smyk zaś z wąsem, murarz,
docent,
Może przynieść nieco procent.
Morał jakiś by się zdał
Starym, zgredom, jak ich zwał.
Lub po prostu ojcu, tacie:
Dziś bohater jesteś, bracie!
Więc używaj, bo rok cały,
Znów jak myszka będziesz mały.
|