tygodnik opoczyński
Baza firm
 
Poświętne

 płk Marian Zach

 
Tak na dobrą sprawę, to jest chodzącą wizytówką gminy Poświętne. Maluje sympatyczne akwarele, głównie sceny batalistyczne w zimowych plenerach. Rzeźbi. Kolekcjonuje białą broń i wszystko co związane z wojskiem. Jest skarbnicą wiedzy na temat Oddziału Wydzielonego Wojska Polskiego mjra Henryka Dobrzańskiego?Hubala, i pewnie dlatego został wiceprezesem środowiska hubalczyków

Poświętnianin i z urodzenia, i z wyboru. Wybuch wojny zastał go wraz z rodziną w Tomaszowie Maz., gdzie ojciec dostał posadę woźnego w szkole publicznej na nieistniejącym już osiedlu Kaczka. Na wieść o wybuchu wojny matka spakowała cały dobytek na wynajętą furmankę i przyjechali do Poświętnego. Marian Zach miał wówczas 11 lat.
Dla chłopaków w jego wieku wojna jest tylko wielką przygodą, oczywiście o ile jej tragiczne wydarzenia nie dotkną najbliższych. Pierwsze wspomnienia z tego tragicznego okresu związane są bardziej z zabawą w wojnę niż z tragedią narodu. W poświęcieński lasach znalazł hełm polskiego piechura, na chłopaka zdecydowanie za duży, opadający na oczy i zasłaniający praktycznie pól twarzy, ale doskonały do biegania w nim wraz z rówieśnikami. W czasie takich zabaw, w listopadzie 1939 roku w Poświętnem, praktycznie w centrum wioski natknęli się na polskich kawalerzystów. Koledzy się rozpierzchli, on został sam, hełm jak zwykle zakrywał nie tylko całą twarz, ale i widok na to co się dzieje dookoła. Jeden z jeźdźców pochylił się z konia i poprawił tę stalową czapkę. To pierwsze spotkanie z Hubalem zapamiętał dobrze, potem było ich jeszcze wiele.
Bazą dla Hubala była gajówka na Ceteniu, nie ta dewizowa, ale położona głębiej w lesie. Do dziś stoją tam wszystkie zabudowania, jak w 1939 roku. To w tej gajówce, zdaniem płka Zacha rozpoczęła się polska partyzantka. Tam bowiem nastąpiło pierwsze przyjęcie w szeregi hubalczyków. Tadeusz Madej, wówczas 19 letni krewny Mariana Zacha, był pierwszym, który po porostu wstąpił do oddziału. I trzeba przyznać Zachowi rację. Do tego momentu Hubal dowodził zwartym oddziałem Wojska Polskiego, skoro przyjął sam nowego żołnierza stał się dowódcą partyzanckim.
Hubal często odwiedzał Poświętne. Tak było i wówczas, gdy do domu Zachów przywieziono rannego Tadeusza Madeja. Podczas dość częstych, jak na warunki wojenne, odwiedzin, konie zostawiane były za stodołą. Doglądał ich również 11-letni Marian. A skoro była okazja, to wchodził na płot i dosiadał rumaki, w tym pełnokrwistego Demona. Zresztą piękny ogier pełnej krwi angielskiej do dziś jest bohaterem licznych akwarel malowanych przez płka Zacha.
Wszystkim, którzy widzieli film o majorze, wyreżyserowany przez Bogdana Porębę, z niezłą rolą Ryszarda Filipskiego, pamiętają pewnie kapitalną scenę, kiedy to oddział Hubala w szyku zwartym przybywa na pasterkę. W rzeczywistości było nieco inaczej. Po pierwsze zakazane były wszelkie nocne nabożeństwa, więc i pasterki nie mogło być. Po drugie nie przybył cały oddział a jedynie jego dowódca wraz z kilkoma towarzyszami. Młody Marian Zach podczas tego nabożeństwa służył do mszy w bazylice Matki Boskiej Świętorodzinnej.
Dobrze pamięta wydarzenia, które miały miejscy 30 kwietnia 1940 roku i w dni następne. Ciało majora przywiezione zostało do Poświętnego. Tutaj robiono sobie zdjęcia przy zwłokach szalonego majora. W tym to najsłynniejsze, przedstawiające Niemca, które podnosi głowę leżącego na kożuchu Hubala. Pozuje na nim żołnierz Wehrmachtu. Po wojnie został zidentyfikowany. Kpr. Gustaw Kupsch wojnę przeżył, mieszkał koło Cotbus w byłej NRD. Niestety, kiedy do niego dotarli, ci którzy chcą ustalić miejsce pochówku majora było za późno. Już nie żył.
Nie od razu po wojnie Marian Zach zaczął dbać o pamięć o Hubalu. Najpierw trzeba było myśleć o żywych, o sobie. Skończył szkoły, zrobił tzw. małą maturę. Trafił do wojska. Podczas badań ankietowych napisał, że podjąłby pracę w wojskowych służbach weterynaryjnych. Odmówiono mu, ale aby wykorzystać chęć służby w armii, skierowany został na szkolenie do Ośrodka Szkoleniowego WOP w Kętrzynie, potem do Legionowa, znowu do Kętrzyna. Pierwsza praca to placówka WOP we Fromborku, potem Braniewo. Kilka kursów, kilka kolejnych placówek, wreszcie został zastępcą dowódcy jednostki w Cieszynie, gdzie służył do czasu odejścia z wojska. Już jako emeryt wojskowy wrócił do Poświętnego. Przez pewien czas pracował w Gromadzkiej Radzie Narodowej. Wreszcie miał czas i możliwości zając się tym, o czym marzył od dawna ? kolekcjonowaniem militariów i utrwalaniem pamięci o majorze Hubalu.
Miejsce śmierci Hubala było oznaczone. Zadbano o to jeszcze w czasie wojny, praktycznie zaraz po owej nieszczęsnej potyczce. W Anielinie, w miejscu ostatniej potyczki położono kamień, jakich pełno po lasach, na polach. Jakby to dziś śmiesznie nie zabrzmiało, to pierwszy o oznakowanie tego miejsca zadbał w 1964 roku poseł ziemi świętokrzyskiej, ówczesny wiceminister, a potem minister spraw wewnętrznych, Mieczysław Moczar. Tak, tak, ten od "Barw walki". To z jego inicjatywy postawiono w miejscu śmierci Hubala pierwszy, bardzo skromny, obelisk. W połowie lat 60., do Anielina zawitali pierwsi harcerze. Biwak zorganizował hufiec z Grodziska, skąd harcerze nadal przyjeżdżają na uroczystości na szańcu w Anielinie. Zrsztą z Tego hufca przyjeżdżają nadal. To oni w latach 60. wygrzebali końskie kości i powstała legenda, że to Demon. W miejscu zwanym szańcem mjra Hubala co roku coś przybywało. A to duży obelisk, a to ogrodzenie. Ostateczny, dzisiejszy wygląd szaniec zawdzięcza plastykowi z Łodzi Wiesławowi Śniadeckiemu i inżynierowi z Kielc ? Markowi Markowskiemu. Czas nieubłaganie robi swoje. W miarę jak ubywa hubalczyków rośnie legenda samego majora. Dziś, jak twierdzi płk Marian Zach praktycznie ma dwa marzenia. Pierwsze to postawienie w leśniczówce w Ceteniu obelisku, podobnego do tych w Karolniowie i w Bielawach. Zachowała się jeszcze oryginalna zabudowa leśniczówki, ale trzeba się spieszyć. Gdyby się udało, to oznaczone by były wszystkie miejsca, w których przebywał Henryk Dobrzański. Drugim marzeniem jest postawienie przy szańcu, obok obelisku, pomnika, gotowej rzeźby przestawiającej stojącego pierwszego partyzanta Rzeczypospolitej. Jej autorem jest mgr inż. arch. Marian Siembiot z Krakowa. Jednak koszt rzeźby znacznie przekracza możliwości całego środowiska hubalczyków.
Płk Marian Zach, nie tracąc nadziei na urzeczywistnienie swoich planów, jak na razie kontynuuje swoją drugą pasję ? kolekcjonowania wszystkiego co się wiąże z wojskiem okresu międzywojnia i II wojny światowej. Kolekcja, którą już zebrał jest zaiste imponująca. Odznakiwszystkich pułków polskiej jazdy, wszystkich pułków piechoty, lotnictwa, korpusów WOP. Brakuje jedynie kilka odznak pułków artylerii. Bardzo bogaty zbiór orderów i odznaczeń wojskowych, polskich i obcych. Piękna kolekcja szabel i bagnetów, praktycznie wszystkich państw europejskich i nie tylko. Spory zbiór elementów końskich rzędów. Wydawać by się mogło, że to jedynie złom. Może i tak, nie ma tam cennych kruszców, ale kolekcjonerzy potrafią docenić wartość zbioru.
Teraz ma jeszcze jedną pasję. Stowarzyszenie Ułanów im. Oddziełu Wydzielonego Wojska Polskiego im. mjra Hubala, któego jest wuceprezesem. Płk Marian Zach, mimo "pięknego wieku", w końcu 85 lat, nadal jest bardzo aktywny. W swoim domu przyjmuje wycieczki, nie tylko młodzieży szkolnej. Aktywnie uczestniczy w życiu gminy, stara się być obecnym na uroczystościach rocznicowych w powiecie. Jakby doskonale wiedział, że najgorsze co mógłby zrobić, to dać sobie spocznij.



Jedna z akwarel płka Zacha


Mjm   

Artykuł ukazał się w wydaniu nr 22 (829) z dnia 31 Maja 2013r.
W dziale Poświętne dostępne są również artykuły:

Pokaż pełny spis treści
 
Kontakt z TOP
Tomaszów Mazowiecki - baza wiedzy Biuro ogłoszeń
oglotop@pajpress.pl

Tomaszów Mazowiecki - baza wiedzy Dział reklamy
tel: 44 754 41 51

Tomaszów Mazowiecki - baza wiedzy Redakcja
tel: 44 754 21 21
top@pajpress.pl
Artykuły
Informator
Warto wiedzieć
Twój TOP
TIT - rejestracja konta Bądź na bieżąco.
Zarejestruj konto »