tygodnik opoczyński
Baza firm
 
Kultura

 Zwyczaje wigilijne i świąteczne w okolicy Bytczy

 





Przed świętami Bożego Narodzenia kobiety musiały wyprać wszystko w chałupie, porządnie posprzątać przybytek i prace domowe zorganizować tak, aby na święta wszystko było czyste, suche, uprzątnięte i leżało na swoim miejscu. Obowiązkiem mężczyzn natomiast było narąbanie dostatecznej ilości drewna na opał, przygotowanie karmy dla inwentarza i wykonanie wszystkich ciężkich prac gospodarczych. Zwyczaj zabraniał bowiem w okresie od świąt Bożego Narodzenia do Trzech Króli prać, szyć i wykonywać ciężkie prace w gospodarstwie.
Zanim rodzina zasiadła do uroczystej wieczerzy wigilijnej, trzeba było w obejściu wykonać jeszcze mnóstwo czynności i prac. Wszyscy członkowie rodziny mieli pełne ręce pracy i zajęć, i często trzeba było wstawać o świcie, aby ze wszystkim zdążyć do wieczora. Najwięcej obowiązków spoczywało na kobietach, które oprócz przygotowania bogatej wieczerzy wigilijnej wykonać musiały mnóstwo czynności obrzędowych związanych z Wigilią. Zaraz o świcie rozniecaly ogień w palenisku w kuchni i w piecu. Przygotowały ciasto na domowy chleb, kołacze i inne placki. Podczas gdy ciasto rosło, starały się uprząść jak najdłuższe nici, z których tkano płótno potrzebne na uszycie specjalnej świątecznej koszuli. Uważano bowiem, że płócienna koszula wykonana na Boże Narodzenie posiada cudowną magiczną moc, która chroni jej właściciela przed siłami nieczystymi, urokiem, strzygami i wiedźmami.
Wigilia w wierzeniach ludowych była dniem gdy niebo znajdować się miało najbliżej Ziemi i granica między nimi się zacierała. Z tego powodu siły niebieskie, bez względu na to czy dobre czy złe, posiadały wielki wpływ na ludzi, o wiele większy niż podczas innych dni w roku. Chałupy, w których w Wigilię szyto świąteczne koszule znajdować się miały pod boską opieką, chroniącą przed nieczystymi siłami, złem i urokami rzucanymi przez strzygi i inne czarownice. Natomiast przybytki, gdzie koszul nie szyto w ciągu roku nawiedzać miały różne nieszczęścia, inwentarz wystawiony był zarazie, urodzaj „krupobiciu”, kobiety na niepłodnośś a dzieci na choroby.
Po wykonaniu kilku pierwszych ściegów na koszuli (czasami to wystarczałao), gospodynie brały się za wypiek kołaczy, których musiały wypiec tyle, ilu było członków rodziny oraz czterech bochenków domowego chleba. Zanim chleb trafił do rozgrzanego pieca, gospodyni wykonała na nim znak krzyża, przeżegnała go, obmyła „trójkrólową” święconą wodą. Później w powierzchnię bochenka wcisnęła rozłupany orzech włoski (który miał złagodzić bóle porodowe), kawałek pietruszki i szczyptę soli i wreszcie posypywała chleb białą mąką, która miała pomóc duszom w czyścu. Bochenki po upieczeniu trafiały do każdego rogu świątecznego stołu.
Wigilia była wyjątkowym dniem, podczas którego każdy starał się być w stosunku do drugiego miłym i grzecznym. Nie było miejsca na zły humor, kłótnie, krzyk, płacz i potyczki fizyczne. Uważano, że prześladują one człowieka przez cały nadchodzący rok. Podczas gdy gospodyni przygotowywała wieczerzę, piekła kołacze i chleb, przygotowywała potrawy na świąteczny stół, gospodarz obrządzał inwentarz. Wody użytej do obmycia chleba nie wylewano, lecz dolewano do niej święconą wodę i umywano nią zwierzęta. Potem gospodarz tą samą wodą święcił stajnię, oborę i inne pomieszczenia gospodarcze. Jako kropidła używał gałązki ze świątecznej choinki, najczęściej jodły. Dopóki nie wykonał tego obrzędu nie mógł powrócić z podwórza do chałupy.
Jeszcze przed samą wieczerzą wigilijną kobiety musiały pozamiatać całe podwórko. Sprzątanie zaczynały zawsze od drzwi przybytku wymiatając śmiecie na zewnątrz. To dlatego, aby nie wymiotły z domu szczęście i nie wmiotły do niego strzygi lub inne wiedźmy.
Choinka zgodnie z przyjętym zwyczajem zawieszona bywała pod powałą. Później jednak według miejskiej tradycji wstawiano ją do krzyżaka i przybierano orzechami, jabłkami i piernikami.
Do wieczora nie wolno było zapalać świec. Stół przykryty białym obrusem uważany był za miejsce święte i nie zbliżano się do niego. Pośrodku niego znajdowało się ziarno wysypane przez gospodynię. Bochenki na rogach stołu musiały tam pozostać aż do drugiego dnia świąt (św. Szczepana). Gospodarz dawał pod stół snopek słomy i różne żelazne przedmioty oraz obwiązywał stół żelaznym łańcuchem. Obrzęd ten miał zapewnić mężczyznom siłę i żelazne zdrowie, łańcuch natomiast pewną i nierozerwalną więź rodzinną.
Gdy wszystko było przygotowane jak trzeba, gospodyni wykonawała na świątecznej koszuli jeszcze tyle ściegów ile członków rodzina posiadała i wieczerza mogła się zacząć.
Dzieci niecierpliwie czekały na pojawienie się na niebie złotej gwiazdki lub złotego prosiaczka, które przynieść im miało szczęście w postaci długo oczekiwanych prezentów świątecznych.
Cała rodzina wcześniej zasiadała przy stole. Jako pierwsze konsumowane były opłatki z miodem i czosnkiem, po nich makowe lub twarogowe „pu¶c¶ky” polane ciepłym masłem. Po nich gospodyni podawała na stół tzw. „Jezuskową kaszę”, czyli ciepłą kaszkę mannę przygotowaną z mleka, mąki, masła i cukru. Zupą był kapuśniak z grzybami, który jedzono z dodatkiem ziemniaków i chleba.
Specjalnym zwyczajem było jedzenie fasoli. W tym przypadku chodziło o czynność i potrawę obrzędową. Pierwsze ziarna fasoli rzucali wszyscy do kąta izby, który wcześniej domyślnie wyznaczyli dla zmarłych przodków. Tutaj według starych wierzeń i przesądów przebywać miały dusze zmarłych, które niecierpliwie czekały na okruchy jadła ze stołu biesiadujących. Stołownicy wiedzieli jednak, że nie wolno ich było nakarmić jadłem z wigilijnego stołu, ponieważ wiecznie głodne dusze by w nadchodzącym roku wyjadały wszystko co gospodarze mieli zgromadzone w spiżarni. Nie wolno też było zostawić ich głodnymi ponieważ groziło, że rozgniewane zesyłałyby na żywych różne nieszczęścia. Dlatego specjalnie w celu nakarmienia dusz zmarłych przygotowana była misa z ugotowaną fasolą. Gdy dusze były już syte i zadowolone, można było biesiadować dalej.
Po fasoli trafiała na stół ryba z ziemniakami. Podawanie innego rodzaju mięsa ze względu na obowiązujący post, było zabronione. Na zakończenie uroczystej kolacji wszyscy się pomodlili i wypili z gospodarzem toast wina domowego wyrobu – z owoców dzikiej róży, tarniny lub innych leśnych owoców.
Wszystkie talerze, naczynia oraz gotowane jadło po kolacji należało pozostawić na stole. Okruchy zbierano do obrusika, wynoszono i rzucano rybom do potoka. Jeżeli ktoś ujrzał jak z potoka wyskoczyła ryba, mógł być pewien, że w nadchodzącym roku mu będzie służyć zdrowie. Stąd pojawiło się powiedzenie: zdrowy jak ryba. Z potraw, które zostały na stole wigilijnym, gospodarz brał po troszce, odnosił na sicie do pomieszczeń gospodarczych i karmił nimi inwentarz.
Ciekawym zwyczajem było wróżenie ze skorupki orzecha i święconej wody. Przed pasterką dziewczęta wybierały się nad potok i puszczały do wody swoje „szczęście”. Do orzechowej skorupki wkładały świeczkę i obsewowały jak daleko świeczka dopłynie. Po przybyciu do kościoła wrzucały do umieszczonej w kruchcie kropielnicy ze święconą wodą pieczywo zwane „opekanec”. Przy wyjściu z kościoła miały w tej samej kropielnicy ujrzeć twarz przyszłego męża, ale tylko wtedy, gdy miały wyjść za mąż w nadchodzącym roku.
Z Wigilią związana była bogata i obfita gościna, która kończyła długi okres oczekiwania i postu (adwent) oraz rozpoczynała okres wesołej zabawy i radości. Wieczerza wigilijna przeciągała się często do późnych godzin wieczornych, gdy biesiadnicy po odejściu od stołu udawali się na uroczystą pasterkę, kończącą wieczór wigilijny, po którym należało się wyspać, ponieważ wszystkich czekały kolejne dni świąteczne.
Pierwszy dzień świąt Bożego Narodzenia rozpoczynał się udziałem w porannej mszy. Przebiegał uroczyście i podniośle. Po drodze z kościoła do domu, mężczyźni wstępowali „z winszem” do sąsiadów i rodziny. Odwiedziny traktowano jako przynoszące szczęście w nadchodzącym roku. Kobiety i dziewczęta natomiast nie śmiały przekroczyć progu domu zanim tak nie uczynili mężczyźni, ponieważ sądzono, że przyniosą nieszczęście. „Winsze” świąteczne posiadały rozmaitą treść i charakter. Ogólnie podzielić je można było na trzy kategorie. Grupa pierwsza to wierszyki nawiązujące do obrzędowości ludowej pochodzącej z czasów pogańskich. Miały przynieść ludziom w nadchodzącym roku tylko dobre skutki i wydarzenia. Do grupy drugiej należały życzenia o charakterze religijnym. Trzecią natomiast reprezentowały wesołe wierszyki i powiedzonka. Najczęściej jednak wszystkie trzy grupy łączyły się w jedną całość.
Drugi dzień świąt był trochę mniej uroczysty i podniosły. Tego dnia gospodarz musiał wstąpić do pomieszczeń gospodarczych i obejść inwentarz. Przed wejściem do stajni i obory musiał najeść się w domu do woli, aby był syty. Dlatego każda gospodyni wstawała rano i przygotowywała obfite śniadanie. Tego dnia sprzątano świąteczny stół na którym pozostały resztki wieczerzy wigilijnej. Odrobinki i okruchy pozbierane z obrusa wysypywano do ogródka, aby w nim wszystko dobrze rosło. Ziarno odkładano na pierwszy siew. Ze snopka słomy znajdującego się pod stołem gospodarz plótł powróz, którym owijał drzewka owocowe w sadzie, aby przyniosły dobry urodzaj. Gdy sprzątanie stołu i wokół niego zakończono, gospodyni pozamiatała izbę i śmieci wyrzuciła pod drzewka.
Wieczorem urządzano tradycyjną zabawę ludową, która odbywała się najczęściej w wiejskiej karczmie, wielkiej stodole lub spichlerzu. Zanim się jednak zaczęła po wiosce chodzili młodzieńcy z muzyką i odwiedzali chałupy, gdzie mieszkały panny czekające na zamążpójście. Dziewczęta zawsze były zadowolone z takich odwiedzin, ponieważ świadczyło to, że cieszą się powodzeniem u chłopców i była okazja do pokazania się w tańcu, gdyż chłopcy z nimi tańczyli na placu przed domem. W podzięce częstowano ich okowitą i kołaczami.
Bardzo ciekawym zwyczajem związanym z sylwestrem był tzw. kórnik. „Kórniki – baby” grali młodzieńcy, z których jeden przebrany był za kobietę. Na głowie miał uplecioną ze słomy koronkę, pośrodku której znajdował się dzwonek. Drugi młodzieniec ubrany był w kożuch przepasany grubym powrozem na którym wisiała wykonana ze słomy sukienka. Parze towarzyszył harmonista przygrywający do tańca w każdym odwiedzanym domu. Gdy para tańczyła, gospodarze starali się oderwać z ich ubioru źdźbła słomy, które później umieszczano w kurzych gniazdach, aby kury lepiej niosły.
Wieczór sylwestrowy był trochę podobny do wigilijnego z tą różnicą, że zamiast dań postnych konsumowano różne dania mięsne oraz ryby. Chleb musiał pochodzić z wypieku wigilijnego. Zamiast obecnego pokazu sztucznych ogni mieszkańcy zadowolić się musieli wystrzałami z pistoletów i trzaskaniem z bicza, którego echo roznosiło się daleko i szeroko po dolinach. Najgłośniej i najruchliwiej było po północy, gdy mieszkańcy powracali z kościoła i składali sobie noworoczne życzenia.


Waldemar Ireneusz Oszczęda   

Artykuł ukazał się w wydaniu nr 51 (650) z dnia 22 Grudnia 2009r.
 
Kontakt z TOP
Tomaszów Mazowiecki - baza wiedzy Biuro ogłoszeń
oglotop@pajpress.pl

Tomaszów Mazowiecki - baza wiedzy Dział reklamy
tel: 44 754 41 51

Tomaszów Mazowiecki - baza wiedzy Redakcja
tel: 44 754 21 21
top@pajpress.pl
Artykuły
Informator
Warto wiedzieć
Twój TOP
TIT - rejestracja konta Bądź na bieżąco.
Zarejestruj konto »