tygodnik opoczyński
Baza firm
 
Aktualności

 Wracamy do tematu

 

Od Pawła Budzińskiego, otrzymalismy ciekawą korespondencję, którą zamieszczamy w całości
Od 16 października 2008 r. w środowisku opoczyńskim toczą się spory o historię i jej upamiętnianie. Na łamach TOP pojawiają się kolejne argumenty i kolejne informacje dotyczące zarówno wydarzeń z przeszłości jak i relacjonujące aktualny stan wojny o pomniki. Chodzi głównie o kontrowersyjne tablice upamiętniające Węgrów na ścianie kościoła św. Bartłomieja w Opocznie i Ukraińców na budynku strostwa. W cyklu artykułów zapoczątkowanych w TOP 4/2009 wyraziłem już swoje stanowisko w sprawie traktowania żołnierzy poległych w czasie I wojny światowej na ziemi opoczyńskiej i nie chcę tego powtarzać. Jednakże obserwuję dalszy rozwój wydarzeń i chcę raz jeszcze wrócić do tematu oceny roli żołnierzy węgierskich w czasie nie pierwszej, lecz II wojny światowej.
W artykule opublikowanym 30 stycznia 2009 r. (TOP 4/200) cytowałem fragmenty książki Dariusza Gołębiowskiego „Burza nad Czarną. Z dziejów 25 pułku piechoty AK ziemi piotrkowskiej” (Warszawa 1972). Autor, którego trudno posądzić o wyjątkową sympatię do Węgrów, pisał m.in. o brataniu się ich z ludnością polską i o pasywnym udziale w akcjach antypartyzanckich. Nie chcę powtarzać fragmentów poprzedniego artykułu, jednakże chcę przytoczyć cytat z innego opracowania. Bożena Niemirowska–Szczepańczyk, wysiedlona z Łodzi przez hitlerowców w 1939 r. trafiła do powiatu opoczyńskiego, w którym pozostała do końca wojny i aktywnie uczestniczyła w działalności konspiracyjnej w strukturach Armii Krajowej. Swoje wspomnienia opisała w książce zatytułowanej „Z przeżyć okupacyjnych na ziemi opoczyńskiej” wydanej w Łodzi w 1990 r. W cytowanej książce autorka dwa razy porusza tematykę węgierską. Na stronach 158 i 213 drugiego wydania poprawionego i uzupełnionego z 1992 r. wspomina o ukrywanych w majątku pp. Kotuszewskich w Miedznej Murowanej Żydzie Fajgemanie i węgierskim żołnierzu–dezerterze, o czym wiedziała cała wieś, ale solidarnie utrzymywała to w tajemnicy, co pozwoliło im przeżyć wojnę. Drugim razem na str. 142 opisuje bardzo ciekawe wydarzenie z końca maja 1944 r. we wsi Afryka koło Skórkowic. Oto co pisze autorka: „(...) Za chwilę do izby wpadli żołnierze w zielonych mundurach. Myślałam, że to Niemcy. Okazało się, że byli to Węgrzy. Mowiąc na wpół po polsku i niemiecku, powiadomili nas, że od strony Skórkowic zbliża się oddział żandarmów niemieckich na pacyfikację. Węgrzy powiedzieli nam, że Niemcy nie dowierzają im, iż we wsi nie ma partyzantów. Idą więc, by się przekonać, jak rzeczy stoją. Mówiąc: „Uciekajcie” szybko wybiegli z chaty. Trzeba było szybko brać nogi za pas i uciekać (…)”.
Oba cytaty nie wymagają komentarza, stanowią przykłady sympatii zarówno ze strony Węgrów do Polaków jak i Polaków do Węgrów i to właśnie w warunkach wojennych, gdzie stawką było życie.
W tej samej książce Bożena Niemirowska–Szczepańczyk wspomina również o Ukraińcach, ale nie z Armii Czerwonej lecz z formacji kolaborujących z hitlerowcami. Na str. 151 pisze o ukraińskim wartowniku w magazynie Baudienstu (Służby Budowlanej) w Opocznie, latem 1944 r. W opisie akcji na pociąg wiozący urlopowanych żołnierzy z frontu wschodniego wspomina o kobiecie, pasażerce pociągu, mówiącej po ukraińsku (str. 162). Autorka pisze również o akcjach zbrojnych, w których u boku hitlerowców działały formacje ukraińskie, w tym: o ataku Niemców wspieranych przez żołnierzy dywizji SS–Galizien na oddział „Doliny” 27 października 1944 r. w rejonie wsi Biały Ług (str. 191–196), o wspólnej akcji żandarmów niemieckich i Ukraińców 23 grudnia 1944 r. w majątku w Solcu (str. 220) oraz o udziale żołnierzy dywizji SS–Galizien w szturmie leśniczówki Piła (str. 215).
Oczywiście wzmianki o udziale ukraińskich formacji u boku hitlerowców w akcjach przeciw partyzantom i przeciw ludności cywilnej nie wykluczają udziału Ukraińców po stronie Armii Czerwonej w walkach na ziemi opoczyńskiej. Tablica pamiątkowa odsłonięta na ścianie siedziby Starostwa nie ma na celu upamiętniania dywizji SS–Galizien, gdyby tak było nikt nie wyraziłby zgody na jej odsłonięcie.
Tyle korespodnecji, za którą jeszcze raz serdecznie dzięuję. W najmniejszym jednak stopniu nie zmienia ona mojego, i nie tylko mojego, stanowiska, że o żadnej ofiarnej obronie polskiej ludności Opoczna i okolic przez żołnierzy, jakby nie było, armii okupacyjnej, nie ma i nie może być mowy. Sympatie polsko–węgierskie znane są nie od dzisiaj i praktycznie mimo zawieruch politycznych, nie było w nich przerwy. Nie oznacza to jednak, że można na honorowej tablicy, w dodatku powieszonej na murach kościoła, wypisywać nieprawdę, tylko dlatego by zadowolić „ego” jednego człowieka.
To, że w okolicy Opoczna pojawiały się zarówno oddziały SS–Galizien jak i formacje tzw. ostlegionu, wiemy wszyscy. Kto wie, może ów nieszczęsny obóz ulokowany na terenie dzisiejszego starostwa był własnie dla nich? Jeśli, jak wpominają starsi mieszkańcy Opoczna, mieszkający w nim ludzie poruszali się po mieście bez eskorty, a sam porucznik lotnictwa, starszy sierżant sztabowy pchor. 25 pp AK Włodzimierz Bonifacy „Koper”, „Sympatyk” Koperkiewicz pisze, że pracowali jako kierowcy, to tym bardziej nie mogli to być jeńcy Armii Czerwonej. Bo to, że w Opocznie nie było Stalagu XIIc dla wszystkich chybajest już jasne.


Artykuł ukazał się w wydaniu nr 19 (670) z dnia 14 Maja 2010r.
 
Kontakt z TOP
Tomaszów Mazowiecki - baza wiedzy Biuro ogłoszeń
oglotop@pajpress.pl

Tomaszów Mazowiecki - baza wiedzy Dział reklamy
tel: 44 754 41 51

Tomaszów Mazowiecki - baza wiedzy Redakcja
tel: 44 754 21 21
top@pajpress.pl
Artykuły
Informator
Warto wiedzieć
Twój TOP
TIT - rejestracja konta Bądź na bieżąco.
Zarejestruj konto »