Ostatnie dni

Ważne, przyznać jestem skory,
W naszym życiu są wybory.
Więc się do nich oczywiście
Gotujemy uroczyście,
Bo się tak po prostu godzi,
Gdy o naszą przyszłość chodzi.
Życia zawsze to kawałek.
Poniedziałek ?
Pierwszy płotek.
Do przejrzenia moc ulotek!
A więc dzielę je na kupki:
Stara wiara, młodość, głupki,
Karierowicz, kombinator?
Przydałby się segregator!
Kandydatów cały worek.
Wtorek ?
Można się normalnie wściec!
Z rana piknik, nocą wiec,
Człek po mieście jak pies lata,
Aby wybrać kandydata.
Tu brak wdzięku, tam urody.
Nie wybrałem aż?
Do środy.
W środę jeden się spodobał,
Lecz już w czwartek coś przeskrobał,
A kandydat mój, dla sprawy,
Czysty musi być i prawy,
Jak przydrożny święty świątek.
Piątek.
Nerwy, nerwy, nerwy, nerwy,
Denerwuję się bez przerwy,
Wściekle kopię w ścianę nogą,
Kogo wybrać, kogo, kogo?
Czyja dziś najwyższa nota?
Już nieważne, bo?
Sobota
Skoro zmagam się dzień szósty,
Cóż w sobotę, już mózg pusty.
Nie wybiorę kandydata,
Żadną siłą, nie ma bata!
Przyjdzie chyba wdrożyć motto:
Chybił-trafił ? rób jak w lotto.
Lub z tej złości się zastrzelę!
Obudziłem się? w niedzielę,
Bo ten cały tydzień, trudny,
Był to tylko sen paskudny.
Wnet przegnałem sen bez żalu,
I pognałem do lokalu,
Aby skreślić, już bez wsypy,
Dawno przemyślane typy.
Morał z bajki moi mili:
Grzech spać do ostatniej chwili!
Bo naprędce można zgoła
Zagłosować na matoła.