Dlaczego mądrzy ludzie podejmują niekiedy idiotyczne decyzje? Decyzje tak głupie, że każdy, kto patrzy na nie z dystansu widzi ich bezsens? Do takich decyzji należy próba lądowania polskiego samolotu na lotnisku pod Smoleńskiem
Naukowcy od dawna obserwują, że w niektórych okolicznościach nawet najmądrzejsi ludzie tracą rozum i popełniają podstawowe błędy.
W polskim samolocie nad Smoleńskiem ktoś (prawdopodobnie piloci) stał przed takim oto dylematem: czy zaryzykować życie swoje i 95 innych ludzi, po to aby uniknąć kilkugodzinnego spóźnienia na uroczystości w Katyniu?
Wygraną w tym zakładzie była „pietruszka” – uniknięcie mało istotnego spóźnienia. Przegraną jest hekatomba na miarę tragedii narodowej, osierocone dzieci, utrata własnego życia, rozpacz rodzin, że o stratach materialnych nie wspomnę. Z tego, że ryzyko niepowodzenia jest duże, piloci zdawali sobie sprawę – byli bowiem najlepszymi z najlepszych. Byli też wcześniej ostrzegani przez obsługę lotniska o trudnych warunkach pogodowych. Krążąc nad Smoleńskiem na własne oczy przekonali się, że rzeczywiście pogoda jest fatalna. Wiedzieli, co będzie jeśli popełnią błąd – profesjonaliści nie myślą bowiem tak jak dyletanci – „Jakoś to będzie”. A jednak dobrowolnie zdecydowali się na loterię, w której przegrać mogą wszystko, a wygrać niemal nic!
Psycholodzy od dawna analizują takie tragiczne decyzje. Zapadają one bowiem we wszystkich zakątkach globu. Polacy nie są tu wyjątkiem.
Jedną z najbardziej spektakularnych historii tego typu było wystrzelenie Challengera na orbitę w 1986 r., który po 73 sekundach lotu eksplodował, zabijając całą załogę. Także wtedy decydenci wiedzieli o ryzyku – że prom jest uszkodzony i możliwa jest straszna katastrofa, mogli przesunąć start o kilkanaście godzin i wyeliminować usterkę, ale zdecydowali się zaryzykować.
Jak dochodzi do błędnej decyzji?
W oparciu o analizę takich przypadków psycholodzy odkryli „syndrom grupowego myślenia”. Pojawia się ono, gdy zamknięta grupa wybitnych fachowców musi podjąć odpowiedzialną decyzję w krótkim czasie, wie że istnieje duże ryzyko i jest pod silną presją okoliczności. W takich sytuacjach decydenci przeżywają lęk przed popełnieniem błędu, który uruchamia irracjonalne mechanizmy psychologiczne.
Jak myślą ludzie w takich sytuacjach? Przede wszystkim próbują zmniejszyć swój lęk, odwołując się do swoich kompetencji: Jest ryzyko, ale przecież jesteśmy świetnymi fachowcami! Wiele razy już poradziliśmy sobie w gorszych warunkach! Za pół godziny będziemy sobie gratulować świetnego lądowania. W końcu jesteśmy najlepsi z najlepszych. Dobrych fachowców niestety często dotyka tak zwana iluzja własnej nieomylności.
Drugą cechą grupowego myślenia jest to, że decydenci odcinają się od informacji z zewnątrz – dyskutują tylko w swoim gronie. Samych siebie oceniają bowiem jako najbardziej kompetentnych i najlepiej rozeznanych w sytuacji w danym momencie.
Trzeci problem to przekleństwo konsekwencji. Piloci byli wcześniej ostrzegani o warunkach w Smoleńsku i już wtedy zdecydowali o tym, że „Zaryzykujemy. Mimo wszystko lecimy tam”. Gdy byli jeszcze daleko, taka decyzja wydaje się sensowna. Podjęcie tego pierwszego ryzyka sprawia jednak, że potem trudniej się z niego wycofać. Rozsądni ludzie uważają bowiem często, że należy być konsekwentnym a nie zmieniać decyzji jak chorągiewka na wietrze – Jeśli powiedziałeś A musisz powiedzieć B.
Wszystko to ostatecznie doprowadziło do tragedii. |