Już lat siedem w Europie,
I to z dobrym hakiem!
Lecz w Pentorze i w OBOP?ie
Sza, jak zasiał makiem.
Śniegi dawno już stopniały,
Ci śpią jak niedźwiedzie!
A lud nie zna, ni krzty, cały,
Jak się Polsce wiedzie.
Choć ogólnie niby wie się,
Naród sondy żąda!
Jak po stażu lat okresie,
W Unii kraj wygląda.
Ci zaś drążą, aż brzuch boli,
Jakaś moda ruska!
Kogo społeczeństwo woli:
Schetynę czy Tuska?
Dusza w człeku rwie się z ram,
Męczę się psychicznie.
Chyba prędzej sprawdzę sam
Organoleptycznie.
But wygodny mam na stopie,
Od stresów piersiówkę.
Zbadać, jak nam w Europie,
Ruszam na wędrówkę.
Setki miast, tysiące wsi,
Zwiedzić mi się chciało,
Lecz nim otworzyłem drzwi,
Coś mnie zatrzymało.
Myśl przewrotna zaświtała,
W mózgu mym przytomnie:
Wszak to Unia obiecała,
Że zawita do mnie!
Po co iść po drogach wielu,
Mijać dziury, garby,
Obiecali? To w fotelu
Poczekam na skarby.
Razem ze mną, do kaduka!
Siadła kupa chłopa
I czekamy, aż zapuka,
Do nas Europa.
Już oczyma wyobraźni,
Głosy wasze słyszę:
On ma rozdwojenie jaźni,
Co on, kurde, pisze?
Więc nim pójdzie w Polskę fama,
Plotka niczym goniec,
Że to Unia przyjdzie sama,
Przeczytajcie koniec.
Tekst należy czytać wspak,
Prawdy w nim ni ćwierci.
Bo na Unię czekać tak,
Można aż do śmierci.
Apel stąd do polskich rzesz:
Nie stój, idź, nie czekaj,
Jeśli dają to wnet bierz,
Biją to uciekaj. |