tygodnik opoczyński
Baza firm
 
Zdarzenia

 Bezpieczeństwo czy zysk?

 
W ostatnim czasie na terenie naszego powiatu doszło do kilka groźnych zdarzeń drogowych z udziałem samochodów ciężarowych. W pamięci są również te najtragiczniejsze. Okazuje się, że na drogach z ich powodu czasami nie jest najbezpieczniej, bo w grę wchodzi kilka interesów.

Kilka tygodni temu w Podkonicach Miejskich drogą K-8, 35-letni mężczyzna holował ciągnikiem siodłowym ciężarowego renaulta z cysterną. W pewnym momencie będąc na zwężeniu drogi, gdzie obowiązywał ruch obustronny, z niewyjaśnionych przyczyn zjechał na przeciwny pas i zderzył się czołowo z toyotą yaris. Jej 56-letni kierowca zginął na miejscu, jego żona zmarła w szpitalu. 35-latek zaraz po wypadku był w ogromnym szoku. Trauma pozostanie w nim pewnie do końca życia. Przed nim jeszcze dochodzenie w sprawie przyczyn wypadku. Jeśli biegli orzekną, że do zderzenia doszło z jego winy, mężczyzna stanie przed sądem. Będzie mu groziła nawet kara pobawienia wolności.
Dzień po tym tragicznym zdarzeniu 34-letni mężczyzna jechał mercedesem z naczepą w kierunku Tomaszowa. Nie miał dużej prędkości ok. 30 km/h. Kiedy spojrzał jednak w lusterko zauważył, że od ciągnika odczepiła się naczepa. Zjechała na przeciwny pas i uderzyła w stojącego na przystanku busa. Na szczęście jego kierowcy i pasażerom nic poważnego się nie stało.
Pamiętamy tragiczny wypadek spod Rawy Mazowieckiej, w którym w zderzeniu tira z busem zginęło 8 osób, 10 zostało rannych.
W takich momentach pojawia się dyskusja na temat ciężkiego transportu na naszych, nie najlepszych drogach. Usłyszeć można było hasła typu ?tiry na tory?, które w przypadku kondycji i infrastruktury polskiej kolei brzmią abstrakcyjnie. Nie zmienia to jednak faktu, że tirów na naszych drogach jest dużo. Żadne policyjne statystyki nie wskazują, że właśnie ich kierowcy są najczęstszymi sprawcami wypadków.
Po tragedii pod Rawą Mazowiecką media ponownie na moment zajęły się transportem ciężkim. Temat był tak przeciągany, że w końcu zaczęły padać absurdalne pytania, typu czy opona w ciężarówce miała prawo pęknąć?
- Wystrzał w kole miałem kilka razy - mówi jeden z kierowców tira. - Znam również przypadki, że z nieznanych przyczyn, bo kierowca wcześniej tego doglądał, odczepiała się naczepa. Nikt nie poradzi na takie zdarzenia. Oczywiście można je minimalizować, ale to już inna historia.
Aby móc zrozumieć, tę ?inną historię? należy poznać choć kilka reguł, które kierują biznesem transportu ciężkiego.

Spedycja: ważny jest towar
Niestety po rozmowach z kilkoma kierowcami przypadkowo napotkanymi na parkingu i funkcjonariuszami Inspekcji Transportu Drogowego można dojść do wniosku, że na drogach nie dzieje się dobrze. Zderzają się na nich nie tylko pojazdy, ale również interesy. Najważniejszą jest dążenie praktycznie za wszelką cenę, do obniżenia kosztów transportu przy jednoczesnym maksymalnym ich przyśpieszeniu. Przy obecnej infrastrukturze drogowej to niemal niemożliwe.A jednak firmy przewozowe, robią wszystko by to osiągnąć.
Zleceniodawców nie interesuje, w jaki sposób wynajęta firma transportowa dowiezie do celu przesyłkę.
- Mamy podpisaną umowę z kilkoma dużymi i mniejszymi firmami transportowymi - mówi specjalista od spedycji jednej z dużych firm w województwie łódzkim. - Określamy co ma być zabrane z punktu A i przewiezione do punktu B. Mamy opisane normy czasowe, które wyznaczone są dla transportu samochodowego i staramy się do nich stosować. Nie interesują nas sprawy związane z czasem pracy kierowców czy stanem technicznym samochodów. Skoro firma transportowa podejmuje się wykonania zadania, to zakładamy, że dba o te kwestie.

Kierowcy i ich pracodawcy: ważny jest zarobek
Tymczasem w wielu firmach dochodzi do bardzo poważnych nadużyć. Wiedzą o tym funkcjonariusze ITD i opowiadają o kilku sposobach oszustw.
Prawo bardzo dokładnie określa, jak powinien wyglądać czas pracy kierowcy. Jest on opisany z drobnymi szczegółami. Nie będziemy ich wszystkich przedstawiać, gdyż reguluje to obszerne rozporządzenie.
Dzienny czas prowadzenia pojazdu nie może przekroczyć 9 godzin, wprawdzie może być przedłużony do nie więcej niż 10 godzin, ale nie częściej niż dwa razy w tygodniu. Tygodniowy czas prowadzenia pojazdu nie może przekroczyć 56 godzin, łączny czas prowadzenia w ciągu dwóch kolejnych tygodni nie może przekroczyć 90 godzin.
Po 4,5 godzinach jazdy, kierowcy powinni zrobić 45-minutową przerwę. Mogą ją podzielić, na 15 i 30 min.
Wytycznych i odstępstw jest jeszcze dużo. Nas interesuje jednak najbardziej, jak z przepisów wywiązują się kierowcy i ich pracodawcy. A z tym bywa bardzo różnie.
Okazuje się, że w transporcie ciężarowym dochodzi do masowych nadużyć i fałszerstw.
- Większość kierowców chciałaby respektować przepisy - mówi jeden z nich. - Pracodawcy mają jednak odmienne zdanie. Jeżeli się nie przystosujesz to nie zarobisz, stracisz pracę, a na twoje miejsce przyjdzie ktoś bardziej liberalny.
System wypracowany przez pracodawcę i kierowcę wydaje się skuteczny, ale tylko do czasu. Pomysłowość ukierunkowana na zarabianie pieniędzy wykracza daleko poza normy prawne. Wrogiem systemu jest niemal znienawidzona Inspekcja Transportu Drogowego.
Najważniejsze to nie dać się zatrzymać. - Po to masz CB radio by omijać ich kontrole, ewentualnie gdy nie masz ?czystych? papierów lub masz inne problemy na przykład ze stanem technicznym pojazdu zjeżdżasz na parking i czekasz, aż krokodylki (bo tak kierowcy nazywają funkcjonariuszy ITD- przyp. aut.) odjadą - tłumaczy kierowca.
A jak oszukują firmy przewozowe? Na różne sposoby, funkcjonariusze ITD wytłumaczyli nam te najpopularniejsze.
Teoretycznie czas pracy kierowcy jest dokładnie rejestrowany przez tachografy. Gdy skończy się jedna tarczka, czyli czas pracy, wyjmuje ją i wkłada do urządzenia rejestrującego kolejną. Wypisuje ją na przykład na kolegę z pracy lub nawet szefa, który posiada uprawnienia do prowadzenia takich pojazdów. Gdy uda się dojechać do bazy wszyscy są czyści. W transporcie wzięło udział kilku kierowców z zachowaniem czasów pracy.
Ale co, gdy nie ma za kogo podłożyć tarczki? Na to również jest sposób. Gdy skończy się czas pracy kierowca wyjmuje swoją tarczkę i wkłada pustą lub nawet nie. Nie dba już o zachowanie jakichkolwiek pozorów. Oczywiście najważniejsze nie dać się zatrzymać. Gdy dojeżdża do bazy, powiedzmy po dobie, bo i tak się zdarza, tarczka ląduje w koszu. Szef wypisuje zaświadczenie, że kierowca w tym dniu nie jeździł, wykonywał inną prace lub na przykład odbierał zaległy, oczywiście płatny, urlop. Kursu więc nie było. Ma to swój plus, bo kierowca ma wymaganą przerwę i może jechać dalej. Oczywiście pracodawca powinien mieć udokumentowany również czas pracy samochodu, a co najważniejsze przejechane przez niego kilometry. Jednak jak zapewniają kierowcy przebieg nie jest problemem.
Oczywiście zawsze przydarzyć się może wpadka. I zmęczonego kierowcę, bez dobrej tarczki może zatrzymać ITD. Wtedy należy się liczyć z poważnymi karami finansowymi. Gdy ITD udowodni również próbę oszustwa, sytuacja zrobi się jeszcze poważniejsza. Dlatego znane są przypadki, że gdy kierowca widział, że nie uniknie zatrzymania, wyciągał ?trefne? tarczki, rwał je i wyrzucał przez okno, podobno bywało, że były one nawet zjadane.
Trików związanych z obniżeniem w ten sposób kosztów transportu jest jeszcze więcej. Co dziwne spotkaliśmy również kierowców, którzy je wspierają.
- Przepisy określające nasz czas pracy są zbyt restrykcyjne - mówi jeden z nich. - Ja wolę trasę o długości nawet tysiąca kilometrów przejechać na raz. Szybciej dojadę, przejadę więcej kilometrów to więcej zarobię.
To czego nie wspierają w żadnym wypadku nasi rozmówcy, to częste zaniedbania w utrzymaniu pojazdów. Ciężarówki jadące na zachód są w dobrym stanie, ale te, które mają jeździć po kraju lub jechać za wschodnią granicę mają wiele poważnych niedociągnięć.
- Nic się przy nich nie robi, bo przecież koła się kręcą - mówi jeden z mężczyzn.

Oszustwo ma krótkie nogi
Funkcjonariusze ITD znają chyba wszystkie sposoby łamania i omijania rozporządzenia 561, dotyczącego czasu pracy kierowcy.
- Zaraz po zatrzymaniu pojazdu na trasie nieprawidłowości są bardzo łatwe do ustalenia - mówi jeden z funkcjonariuszy. - Pracodawcom wydaje się jednak, że w firmie można ukryć wszystko. Tymczasem gdy mamy podejrzanego i przeprowadzimy wewnątrzzakładową kontrolę wychodzą prawie wszystkie nadużycia. Nakładamy wtedy bardzo wysokie kary.
Jednak jak przyznaje funkcjonariusz rąk do pracy w ITD jest nadal zbyt mało, przeprowadza się również zbyt mało dokładnych kontroli. Inną sprawą jest, że firmy przewozowe wkalkulowały ryzyko wykrycia nieprawidłowości w koszty działalności.
W gonitwie za pieniądzem zapomniano jednak, że kierowca to tylko człowiek, może być zmęczony, może zasłabnąć lub zasnąć. Wtedy może doprowadzić do tragedii. Pracodawca znajdzie wytłumaczenie, kierowcy grozi więzienie i wyrzuty sumienia.
- To ryzyko zawodowe - mówi jeden z naszych rozmówców.


war   

Artykuł ukazał się w wydaniu nr 27 (730) z dnia 8 Lipca 2011r.
 
Kontakt z TOP
Tomaszów Mazowiecki - baza wiedzy Biuro ogłoszeń
oglotop@pajpress.pl

Tomaszów Mazowiecki - baza wiedzy Dział reklamy
tel: 44 754 41 51

Tomaszów Mazowiecki - baza wiedzy Redakcja
tel: 44 754 21 21
top@pajpress.pl
Artykuły
Informator
Warto wiedzieć
Twój TOP
TIT - rejestracja konta Bądź na bieżąco.
Zarejestruj konto »